Od 2015 r. Europejski Bank Centralny przeznaczył na zakup obligacji skarbowych krajów eurolandu ponad 2 bln euro. Nic dziwnego, że jutrzejsze posiedzenie tej instytucji, podczas której jej prezes, Mario Draghi może ogłosić ograniczenie programu skupu aktywów, jest przez inwestorów określane jako przełomowe...
To jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku.
Jak mogą na nie zareagować rynki finansowe?
Od kwietnia euro wyraźnie zdrożało, właśnie na fali oczekiwań o ograniczanie programu QE, powrotu inflacji i podwyżek stóp procentowych. Istotą jutrzejszego posiedzenia moim zdaniem nie będzie informacja do jakiej miesięcznej kwoty zostanie ograniczony skup aktywów, tylko ile jeszcze potrwa cały program, a zwłaszcza ogłoszenie daty jego zakończenia. Jeżeli Draghi poda te informacje, prawdopodobnie zaobserwujemy przejawy dalszej gry pod koniec QE i - w dłuższej perspektywie - pod podwyżki stóp procentowych. Dlatego spodziewałbym się jutro stwierdzenia, ze podwyżka stóp procentowych pojawi się długo po zakończeniu QE, w praktyce za jakieś dwa lata. Jeżeli chodzi o kwestię skali zakupów mówi się o przedziale 25-40 mld euro miesięcznie (obecnie to 60 mld) i trzech horyzontach czasowych - półrocznym, po którym EBC będzie podejmować dalsze decyzje, dziewięciomiesięcznym i otwartym - bez daty końcowej. Myślę, że dwie ostatnie wersje sprawią, że jutrzejszy przekaz banku centralnego nie będzie aż tak jastrzębi. Draghi będzie musiał tak przekazać te informacje, żeby euro nie zdrożało. Im droższe euro tym gorzej dla Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę, że wspólna waluta już się umocniła, w czwartek i w kolejnych dniach doszukiwałbym się raczej pretekstu do osłabienia względem głównych walut. Tym bardziej, że na horyzoncie pojawiły się kolejne problemy polityczne. Z perspektywy Unii Europejskiej Katalonia jest regionem peryferyjnym, jednak dla Hiszpanii eskalacja nastrojów separatystycznych wygląda słabo.