Z początkiem tygodnia polska waluta kontynuowała zwyżki. W ostatnim czasie najbardziej spada frank, który wyznacza wciąż nowe minima. Z kolei dolar zbliżył się do tegorocznych dołków.
Złoty lepszy od forinta
Według Mateusza Groszka, analityka Admiral Markets, ostatnie umocnienie złotego jest spowodowane bardziej osłabieniem amerykańskiego dolara niż siłą krajowego pieniądza. – Odwrót od dolara na ogół wspiera notowania walut emerging markets. Ponadto waluty tych państw „podpierane są" przez globalną hossę na rynku – zauważa Groszek. Oprócz tego motorem napędowym złotego jest brak ryzyka, które jawiłoby się na horyzoncie. Dowodem na to jest właśnie wyprzedaż powszechnie uznawanej za jedną z najbezpieczniejszych walut, czyli franka szwajcarskiego. – Nie możemy jednak zapomnieć o polskiej gospodarce, która wyróżnia się na tle pozostałych wzrostem gospodarczym – mówi Groszek. Zdaniem Marcina Sulewskiego, ekonomisty Banku Zachodniego WBK, silniejsze umocnienie złotego trwające od przełomu września i października to raczej zasługa czynników krajowych. – Dobre dane makro wywołały rewizję w górę prognoz wzrostu PKB w Polsce m.in. przez MFW, Bank Światowy czy agencje ratingowe, a stanowisko niektórych członków RPP zaostrzyło się. Także dzięki bardzo dobrym wynikom fiskalnym spór rządu z Komisją Europejską zszedł na dalszy plan – wspomina Sulewski. Pozytywnie zadziałała także listopadowa decyzja banku centralnego Węgier, który jeszcze bardziej poluzował politykę pieniężną, czyniąc inwestycję w złotego bardziej atrakcyjną opcją niż w forinta.
Zagrożenie z USA
– Rosnąca dynamika wzrostu gospodarczego, spadek bezrobocia, zwyżkujące wynagrodzenia oraz ciągłe korekty w górę prognoz PKB sprawiają, że rosną oczekiwania na podwyżkę stóp procentowych w Polsce – komentuje Krzysztof Wańczyk, analityk BM ING BSK. Na razie RPP w tej sprawie jest powściągliwa. – Ale wraz z kontynuacją serii pozytywnych zaskoczeń w sferze makro jastrzębie skrzydło RPP będzie coraz bardziej się umacniać – twierdzi Wańczyk. Jego zdaniem pierwszych wiążących decyzji można się spodziewać w końcówce 2018 r. – Do tego czasu złoty powinien być niekwestionowanym liderem w koszyku walut rynków wschodzących – zapowiada analityk. Wsparciem dla rynków emerging markets są też drożejące surowce. – Wizerunek złotego na arenie międzynarodowej wzmacniają także pozytywne opinie agencji ratingowych. Najbliższą z nich, 8 grudnia, przedstawi agencja Fitch. Z tego powodu na koniec listopada 2018 r. za dolara możemy płacić 3,2 zł, za euro 4,12 zł, a za franka 3,26 zł – zapowiada analityk BM ING BSK.
Zdaniem Macieja Leściorza z CMC Markets w przypadku pary CHF/PLN najbliższym testem siły złotego będzie poziom 3,54 zł, widziany ostatnio 15 stycznia 2015 r., kiedy to Bank Szwajcarii nieoczekiwanie zaprzestał interweniowania na rynku EUR/CHF. – Zejście poniżej tych poziomów otworzy drogę w stronę kolejnych minimów wyznaczonych przez konsolidację, która utrzymywała się przez większość okresu interwencji Banku Szwajcarii, czyli zakres 3,32–3,5 zł – mówi Leściorz. Konrad Białas, główny ekonomista Domu Maklerskiego TMS Brokers, twierdzi, że dopóki nastroje na rynkach pozostają pozytywne, złoty powinien pozostać mocny, choć kurs 4,2 zł za euro wydaje się blisko możliwości złotego. – W dłuższym horyzoncie oczekiwałbym, że krajowe czynniki polityczne mogą przechylić szalę ryzyk na rzecz powrotu w kierunku 4,3 zł. Z kolei ostatnia przecena dolara zdaniem Białasa była przesadzona i jeszcze przed końcem roku powinniśmy obserwować odreagowanie bliżej 3,6 zł, z pomocą utrzymujących się dobrych danych makro z USA, podwyżki stóp procentowych przez Fed oraz postępów w reformie podatkowej. – Natomiast utrzymaniu słabości franka zagrozić może tylko gwałtowne załamanie nastrojów rynkowych, ale nie widać, by się na to zanosiło – uważa Białas.