Kwiecień był jak na razie nieudanym miesiącem dla franka szwajcarskiego. O ile na początku miesiąca za 1 euro płacono 1,12 franka, o tyle w czwartek już 1,138 CHF. We wtorek kurs dochodził nawet do 1,147 franka, czyli szwajcarska waluta była najsłabsza od blisko sześciu miesięcy. W ślad za tym poszło osłabienie szwajcarskiej waluty wobec złotego. O ile na początku kwietnia za 1 franka płacono 3,85 zł, o tyle w czwartek 3,77 zł. We wtorkowym dołku (3,75 zł za 1 CHF) kurs był podobny jak w końcówce stycznia.
Apetyt na ryzyko wraca
Analitycy wskazują, że osłabienie franka widoczne w ostatnich tygodniach to m.in. skutek spadku apetytu inwestorów na aktywa z bezpiecznych przystani (do których tradycyjnie zaliczana jest szwajcarska waluta).
– Pesymizm koncentrujący się na globalnej gospodarce jest już lekko za nami, co wpływa na kurs franka. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) prawdopodobnie będzie spokojniejszy przez następne kilka miesięcy – twierdzi Jeremy Stretch, strateg z Canadian Imperial Bank of Commerce.
Szwajcarskiemu Bankowi Narodowemu zależy obecnie na stosunkowo słabym franku. Osłabienie narodowej waluty ma podsycać inflację, która, mimo wysiłków SNB (m.in. negatywnych stóp procentowych), wciąż utrzymuje się poniżej 1 proc. Mimo wyraźnego osłabienia w ostatnich tygodniach frank wciąż jest jednak wyraźnie mocniejszy niż np. 12 miesięcy temu. Wówczas za 1 euro płacono prawie 1,20 franka.
Szanse na osłabienie
Analitycy wskazują również, że na niekorzyść franka powinny działać ewentualne sygnały poprawy sytuacji gospodarczej w strefie euro. Gdy zaczną one napływać częściej, frank powinien znaleźć się pod presją.