Jak wynika z danych agencji Bloomberg, od początku stycznia debiutanci zebrali na świecie 31,2 mld USD (90,8 mld zł). Choć to mniej niż w IV kw. ub.r., gdy wartość ofert pierwotnych sięgnęła 46,4 mld USD i była najwyższa od II kwartału 2007 r., zjawisko to nie jest szczególnie niepokojące: pierwsze miesiące roku tradycyjnie nie należą na rynku IPO do najlepszych. Jeśli kierować się historycznymi tendencjami, w najbliższych miesiącach światowa wartość IPO powinna wyraźnie wzrosnąć. Analitycy banku Barclays prognozują, że do końca roku debiutanci zbiorą z emisji akcji 200 mld USD. Jeśli przewidywania się sprawdzą, bieżący rok będzie pod względem wartości IPO ponaddwukrotnie lepszy od ubiegłego.

Co ciekawe, wzrostowi wartości ofert publicznych nie towarzyszy wyraźny skok ich li- czby. Od początku roku na światowych parkietach zadebiutowało tylko 126 firm. Nie licząc 2009 r., w ostatnich dziesięciu latach liczba ta w analogicznym okresie ani razu nie była tak niska.

Innym zjawiskiem charakteryzującym pokryzysowe ożywienie na światowym rynku IPO jest dominacja rynków wschodzących. W ubiegłym roku wartość chińskich debiutów po raz pierwszy w historii przekroczyła wartość debiutów amerykańskich. Nie inaczej jest w pierwszych miesiącach 2010 r. O ile wartość ofert pierwotnych w Chinach sięgnęła już 13,7 mld USD, o tyle w USA jest to tylko 3,3 mld USD. Choć kraje Europy Zachodniej jak dotąd wypadają blado nawet na tle USA, także tam widać sygnały ożywienia. Wczoraj w Londynie jednego dnia zadebiutowały cztery spółki, uzyskując łącznie 900 mln funtów (3,9 mld zł). Dzień wcześniej zamiar pozyskania na giełdzie niemal 1 mld euro (3,9 mld zł) ogłosiła hiszpańska firma Amadeus.

Największą ofertą pierwotną planowaną na ten rok jest debiut japońskiego ubezpieczyciela Dai-ichi, który wyemituje akcje za 11 mld USD. Więcej zebrać może Rolniczy Bank Chin, lecz jego wyjście na giełdę wciąż nie jest przesądzone.