Carbon Design: fiasko pomysłu z awanturą w tle

Zamiast zysków z produkcji rowerów i części tuningowych z włókna węglowego – wysokie straty i ostry spór akcjonariuszy. Tak też mogą się kończyć historie spółek z NewConnect

Publikacja: 30.06.2010 08:34

Carbon Design: fiasko pomysłu z awanturą w tle

Foto: GG Parkiet

Niebawem na NewConnect ma się pojawić firma AutoGroup produkująca sportowe samochody. Będzie to trzecia spółka, po Carbon Design i Oponix, powiązana kapitałowo i biznesowo z notowanym już na alternatywnym rynku Veno, której akcje trafią do obrotu.

Debiut nie przypadnie na najlepszy okres w historii Veno i związanych z nim spółek – ich akcje notowane są na poziomach zbliżonych do historycznych minimów, a wyniki finansowe rozczarowują. Milionowym stratom i przecenie akcji towarzyszą oskarżenia o nieudolność i składanie obietnic bez pokrycia. Za przykład podawana jest historia Carbon Design. Czy zarzuty są uzasadnione?

[srodtytul]Dobre złego początki[/srodtytul]

W lutym 2008 r., gdy Veno debiutował na NewConnect, Carbon Design, producent m.in. wyczynowych handbike’ów (rowery poziome napędzane siłą rąk) i części tuningowych z kompozytów węglowych, wydawał się być jednym z bardziej perspektywicznych przedsięwzięć debiutanta. Spółka Carbon Design powstała co prawda niecałe pół roku przed debiutem głównego udziałowca na małej giełdzie, jednak w gronie jej współzałożycieli znaleźli się Olga Dyżakowska i Jarosław Baranowski, małżeństwo zajmujące się produkcją rowerów z włókna węglowego od 2003 r. Z sukcesami. Dyżakowska, jako właścicielka firmy Magnus, przez którą prowadzona była produkcja handbike’ów przed zawiązaniem Carbon Design, była nominowana do nagrody w konkursie Ernst & Young Przedsiębiorca Roku 2008 r.

[srodtytul]Rowery, tuning i VenoCar[/srodtytul]

Baranowski i Dyżakowska do nowej spółki mieli wnieść know-how i zespół. Inwestor finansowy firma European Distribution & Trading (potem ETD, zawiązana przez późniejszych założycieli Veno i następnie przejęta przez tę spółkę) miała zapewnić kapitał na rozwój przedsięwzięcia. Najwięcej nadziei wiązano z produkcją części tuningowych do samochodów. Asortyment sprzedawany był m.in. na rynek brytyjski za pośrednictwem zagranicznych spółek zależnych Veno. Carbon miał również zarabiać na produkcji węglowych nadwozi do supersamochodu opracowywanego przez Veno Automotive (spółka zależna Veno).

Z przeprowadzonej latem 2008 r. oferty prywatnej Carbon zebrał 1,3 mln zł, sprzedając po 0,4 zł 3,2 mln akcji dających 15,2-proc. udział w kapitale. Przy cenie z oferty prywatnej wycena firmy wyniosła 8,6 mln zł. W październiku 2008 r. spółka zadebiutowała na małej giełdzie. Veno miał wówczas ponad 50 proc. udziałów, ponad 18 proc. należało do Blumerang PRE IPO, a niecałe 8 proc. – do Baranowskiego.

[srodtytul]Zamiast zysków – straty[/srodtytul]

Wprowadzając Carbon Design na NewConnect, prezes Arkadiusz Kuich (również prezes Veno) szacował, że w 2009 r. spółka zwiększy przychody do 4 mln zł i osiągnie 25-proc. rentowność netto. Spółce nie udało się jednak zrealizować planu. Ubiegły rok Carbon zamknął z 0,61 mln zł przychodów i 0,36 mln zł straty (w porównaniu do 0,94 mln zł obrotów i 0,77 mln zł pod kreską rok wcześniej).

W międzyczasie z funkcji prezesa Carbonu zrezygnował Kuich (zastąpiony przez Mariusza Obszańskiego związanego z Blumerang PRE IPO), Baranowski został zwolniony, zaprzestano produkcji rowerów i rozpoczęto współpracę z AutoGroup przy produkcji karbonowych nadwozi do samochodów Stealth B6 i Stealth B7, a pod koniec 2009 r. zarząd zdecydował o zmianie profilu działalności na inwestycyjną i sprzedaży produkcyjnych składników majątku do Veno Automotive za 450 tys. zł (50 tys. zł płatne od razu, resztę do końca czerwca 2010 r.).

[srodtytul]Poszukiwanie winnego[/srodtytul]

Co przesądziło o fiasku Carbon Design w pierwotnym kształcie? Kuich wskazuje na szereg czynników. Jeszcze przed debiutem na NewConnect na rozwój przedsięwzięcia negatywnie wpływać miały zdarzenia losowe – trwające kilka miesięcy awarie frezarek. Ponadto popyt na rowery był ograniczony, stąd zwiększenie sprzedaży było trudne do wykonania. Władze Carbonu wskazują winnego – Baranowskiego, odpowiedzialnego za rozwój ich produkcji.

Co na to druga strona? Początkowo Baranowski, jak i Olga Dyżakowska nie chcieli komentować zarzutów. Dlaczego? Ich współpracownicy wspominali o wystawionym przez Dyżakowską wekslu na kilkadziesiąt tysięcy złotych, będącym w posiadaniu władz Carbonu. – Obawiają się, że spółka zażąda wykupu weksla, gdy ujawnią swoją wersję historii – mówi były pracownik Carbonu, prosząc o zachowanie anonimowości.

[srodtytul]Weksel sznuruje usta?[/srodtytul]

Dlaczego Dyżakowska wystawiła spółce weksel? Byli pracownicy mówią o wyłudzeniu, ale jednocześnie nie podają szczegółów. Prezes Kuich zapewnia, że o żadnym wyłudzeniu nie może być mowy. Tłumaczy zastosowanie weksli w spółkach z grupy kapitałowej. – Widzimy w nich również narzędzie do zabezpieczania interesów spółek z grupy w relacjach z pracownikami i współpracownikami mającymi dostęp do informacji poufnych, związanych z realizowanymi przez nas projektami – informuje. Obszański potwierdza istnienie weksla, podając równocześnie, że został on sprzedany przed objęciem przez niego stanowiska prezesa.

Ostatecznie Baranowski zdecydował się zabrać głos. Oto jego wersja historii z wekslem. – W trakcie audytu w firmie okazało się, że w kasie brakuje około 50 tys. zł. Zaproponowano Oldze wystawienie weksla na tę sumę do czasu wyjaśnienia niedoboru, na co niestety przystała. Sprawa brakujących pieniędzy została szybko wyjaśniona, niestety odmówiono nam zwrotu weksla i zaczęto używać go do szantażu i zapewnienia lojalności – informuje. To nie koniec rewelacji byłego prokurenta Carbon Design. – Na początku czerwca 2010 r. prezes Obszański proponował mi wymianę 500 tys. akcji Carbonu, które posiadam, na wspomniany weksel.

Widać więc, że pozostaje on we władaniu osób związanych ze spółką – informuje. Tym zarzutom zaprzeczają i Obszański, i Kuich. Pierwszy po raz kolejny zapewnia, że Carbon nie ma weksla. Informuje też, że zaproponował Baranowskiemu, iż Carbon odkupi weksel od firmy, której go sprzedał, a następnie weźmie go pod uwagę przy rozliczeniu wzajemnych roszczeń z akcjonariuszem. Z kolei Kuich zdecydowanie zaprzecza, by weksel był używany do jakiegokolwiek szantażu czy nacisków.

[srodtytul]Tuning pogrążył Carbon[/srodtytul]

Co, zdaniem Baranowskiego, przesądziło o fiasku projektu Carbon Design? – Podstawowym problemem był nieprzemyślany pomysł biznesowy dotyczący produkcji części tuningowych. W ciągu roku dział samochodowy miał wdrożyć około 60 kompletów tuningowych, udało się opracować kilka, a wykonać niecałe dwa – twierdzi Baranowski. – Rowery produkowaliśmy tylko dlatego, że się przy tym uparliśmy i postawiliśmy jako warunek uczestnictwa w całym przedsięwzięciu. Większość załogi i środków finansowych firmy zaangażowana została w samochodową część biznesu.

Kilka osób produkujących rowery nie zdołało, bo nie mogło, utrzymać całej spółki – dodaje Baranowski. Informuje, że na liście płac Carbon Design byli pracownicy innych firm z grupy, m.in. ETD, których nigdy nie widziano w spółce. Kuich odpowiada, że to konsekwencja współpracy między ETD, które zajmowało się sprzedażą części tuningowych, a Carbonem. – Stąd część osób z zespołu produkującego części tuningowe była zatrudniona częściowo w ETD i odwrotnie: część pracowników ETD, świadczących usługi również dla Carbon Design, była przez niego częściowo opłacana – wyjaśnia.

Baranowski stawia jednak kolejne zarzuty. – Świadczyliśmy szereg usług na rzecz Veno i Veno Automotive związanych m.in. z projektem VenoCar, za które Carbon nie otrzymał wynagrodzenia. Były też inne wydatki niezwiązane z naszą działalnością, takie jak zakup kamery termowizyjnej do VenoCar – dodaje. Przedstawiciele Veno i Veno Automotive nazywają zarzuty Baranowskiego wyssanymi z palca.

Obszański, pytany o kulisy rozstania z Baranowskim, wskazuje m.in. na ich finansowe podłoże. – Spółka ze swoich przychodów nie była w stanie regulować na bieżąco zobowiązań. W maju i czerwcu 2009 podjąłem próbę zmiany zasad wynagradzania na system premiowy, co spotkało się z oporem – tłumaczy Obszański. – To nieprawda, sami zaproponowaliśmy system, który silnie uzależniał nasze wynagrodzenia od zysku – mówi z kolei Baranowski.

Byli pracownicy wspominają, że jeszcze przed przyjściem Obszańskiego spółka miesiącami zalegała im z wynagrodzeniem. Twierdzą, że części zobowiązań nie uregulowano do dziś, ale nie podają szczegółów. W raportach finansowych Carbonu nie ma mowy o zaległościach. W ostatnim jest co prawda mowa o 49,1 tys. zł zobowiązań z tytułu wynagrodzeń, jednak, jak wyjaśnia prezes Carbonu, jest to należne jemu, a niewypłacone wynagrodzenie. Obszański tłumaczy, że przychody z działalności wystarczały jedynie na wynagrodzenia pracowników, które były regulowane w pierwszej kolejności.

Odejście Baranowskiego pociągnęło za sobą rozkład całego zespołu zajmującego się produkcją. Większość pracowników Carbon Design poszła za zwolnionym współzałożycielem spółki i pracuje dziś z nim w firmie Carbonbike zajmującej się produkcją rowerów. Prezes Carbon Design informuje, że w konsekwencji zwolnienia Baranowskiego spółka została narażona na straty.

– Firma nie zrealizowała kilku zamówień na rowery, musiała zlecić ich realizację podmiotom trzecim lub w inny sposób zaspokoić roszczenia tych podmiotów – informuje. Dodaje, że rozważa obciążenie kosztami Baranowskiego, jako że nie wywiązał się z umów o dzieło, które Carbon Design z nim zawierał. – Baranowski po zwolnieniu dostał zakaz wchodzenia na teren zakładu. Jak miał wywiązać się z zobowiązania? – pyta z kolei jeden ze współpracowników przedsiębiorstwa.

W historii Carbon Design i współpracy Veno z Baranowskim i Dyżakowską uwagę zwraca jeszcze jeden element. W październiku 2009 r., trzy miesiące po ich odejściu ze spółki, zarząd Carbonu zadecydował o anulowaniu ponad 1,16 mln akcji imiennych serii E należących do Baranowskiego. Powód – niedokonanie pełnego ich opłacenia. Walory, wyemitowane wiosną 2008 r., zostały przez niego objęte po cenie nominalnej (5 groszy) i opłacone w około 25 proc. (15 tys. zł). By opłacić kapitał zakładowy spółki zarząd zdecydował się na jesieni minionego roku sprzedać akcje serii E po cenie 4 grosze za walor, podczas gdy na rynku kosztowały one ponad siedmiokrotnie więcej.

Skąd tak duże dyskonto? Kuich, kierujący teraz nadzorem Carbonu, tłumaczy, że wynikało to z ograniczonego popytu. – Spółka zwróciła się do ok. 30 podmiotów z propozycją nabycia tych akcji, a najlepsze oferty opiewały na 4 grosze. Zapewne zdecydowały o tym niepewna sytuacja spółki oraz fakt, że akcje te nie były w obrocie giełdowym – tłumaczy. Ostatecznie sprzedane walory zostały przekształcone na akcje na okaziciela i wprowadzone do obrotu na NewConnect.

Firmy
Mercator Medical chce zainwestować w nieruchomości 150 mln zł w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Firmy
W Rafako czekają na syndyka i plan ratowania spółki
Firmy
Czy klimat inwestycyjny się poprawi?
Firmy
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Firmy
Na co mogą liczyć akcjonariusze Rafako
Firmy
Wysyp strategii spółek. Nachalna propaganda czy dobra praktyka?