W porównaniu z analogicznym okresem 2009 r. spadł aż o 61 proc. Przychody spółki zmniejszyły się o 20 proc., do 302,7 mln zł. Po publikacji wyników kurs akcji w ciągu dnia spadał o blisko 4 proc. Na zamknięciu sesji obniżył się o 2 proc.
Analitycy wskazywali, że wyniki firmy będą kiepskie. Okazało się, że byli optymistami. Kwoty opublikowane przez spółkę są o kilka procent niższe od średniej z prognoz. Zarząd firmy już od dłuższego czasu przestrzegał, że wyniki finansowe w 2010 r. będą słabsze niż te raportowane w minionych latach. Powód? Obniżki cen mieszkań i wstrzymanie, na pięć kwartałów (III kw. 2008–III kw. 2009) uruchamiania nowych inwestycji. Marże na sprzedaż mieszkań są istotnie niższe, ponieważ koszty ich budowy były kontraktowane jeszcze na górce cenowej.
Kryzys i załamanie popytu wymusiły też na kierowanej przez Jarosława Szanajcę spółce stosowanie głębszych upustów cenowych. Spadek przychodów to konsekwencja wspomnianego zastoju. W 2010 r. Dom Development nie odda do użytku i nie wykaże w rachunku wyników, żadnej nowej inwestycji mieszkaniowej. Co ciekawe, przychody spółki zmniejszyły się w znacznie mniejszym stopniu niż liczba przekazanych i rozliczonych w wynikach lokali – 458 w minionym półroczu wobec 868 lokali rok wcześniej. To zasługa bardziej korzystnej struktury przekazywanych mieszkań – sporą ich część stanowią apartamenty z projektu przy ul. Grzybowskiej w Warszawie.
Dom Development w II kwartale sprzedał 312 lokali, zdecydowanie najwięcej spośród spółek z GPW i tylko nieco mniej niż kwartał wcześniej (343). Zatrzymanie półtorarocznego trendu wzrostowego dało jednak do myślenia władzom firmy. – Możemy w tym roku wprowadzić do oferty nawet 1,9 tys. nowych mieszkań, wobec blisko 1,3 tys. znajdujących się dziś w sprzedaży. To, ile nowych inwestycji uruchomimy, zależy jednak od rezultatów sprzedaży w lecie – mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.