Końcówka roku tradycyjnie jest dla firm przetwarzających ryby okresem żniw. Nie zmienia to jednak faktu, że cały 2010 r. będzie dla branży słaby.
– Sprzedaż jest wprawdzie bardzo dobra, ale gorzej z rentownością. A to właśnie na niej najbardziej nam zależy – mówi Robert Wijata z zarządu Graala. W III kwartale grupa była 2,6 mln zł pod kreską. W IV?kwartale ma odrobić tę stratę.
[srodtytul]Obroty rosną, ale zyski nie[/srodtytul]
Wtóruje mu Andrzej Luniak, prezes Wilbo. – Popyt spada, bo ryby stają się produktem delikatesowym z uwagi na ich cenę, która jest determinowana przez coraz droższe surowce – mówi. Na ceny surowców narzeka też giełdowe Seko. – Tegoroczne obroty będą dużo wyższe od ubiegłorocznych (wyniosły 114,5 mln zł – red.), ale nie można tego powiedzieć o wyniku (w 2009 r. sięgnął 4 mln zł) – mówi Kazimierz Kustra, szef Seko.
[srodtytul]Jaki będzie przyszły rok?[/srodtytul]