Chwilę po wybiciu południa zakończyło się zwołane na dziś zwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy Elektrimu, jedynej w swoim rodzaju spółki na warszawskim rynku: ku rozpaczy mniejszościowych inwestorów wycofanej z giełdy za kadencji Ludwika Sobolewskiego, ale ciągle publicznej.
Na zgromadzeniu stawiło się 30 podmiotów, dysponujących łącznie około 84 proc. kapitału zakładowego. Gros papierów – blisko 70 mln sztuk - zarejestrował pełnomocnik Zygmunta Solorza-Żaka, który kontroluje spółkę. Biznesmena nie było.
Może dlatego kolejny raz nie obeszło się bez gorącej wymiany zdań między prezesem Wojciechem Piskorzem, a znanym inwestorem giełdowym Maciejem Niebrzydowskim (Elżbieta Sjoeblom, jego matka ma około 5 proc. akcji Elektrimu).
Padły więc pytania o kwotę uzyskaną za aktywa sprzedane przez spółkę przez ostatnie dwa lata, plan na wypadek przegranej sporu z fiskusem, uzasadnienie decyzji o zakupie blisko 20 proc. udziałów w Metelem (w holdingu jest 100 proc. Polkomtela, operatora sieci Plus).
Cztery konkrety
Zgromadzonych interesowały jak zwykle przede wszystkim cztery sprawy: ryzyka związane ze sporem z urzędem skarbowym, dywidenda, wycena akcji i powrót Elektrimu na giełdę.