Przy cenie 26 zł za jedną akcję ZE?PAK zapisy od instytucji pokrywają przewidzianą dla nich transzę półtorakrotnie – wczoraj po południu rynek obiegła nieoficjalna informacja agencji Bloomberg. Do czasu zamknięcia tego wydania „Parkietu" oferujący walory Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin pracowali nad ustaleniem ostatecznej ceny sprzedaży walorów i ich podziałem na transze. Nieoficjalnie wiadomo było, że zapisy złożone przez osoby fizyczne z zapasem wystarczyły na to, by objąć całą zarezerwowaną dla nich pulę (15 proc. z 26, mln papierów). Zapisało się ponad 10 tys. chętnych.
To sukces czy porażka?
Jeśli nieoficjalne dane się potwierdzą, będzie to oznaczało, że Skarb Państwa zamknie ofertę akcji ZE PAK z ceną sporo niższą od maksymalnej (wynosiła ona 33 zł) i dostanie mniej pieniędzy, niż planował w wariancie optymalnym (bliżej 676 mln zł, wobec 858 mln zł, których oczekiwano przy cenie maksymalnej). Jednocześnie nieoficjalne wyniki zapisów wskazują na rekordowo niski jak na ofertę prywatyzacyjną udział osób fizycznych.
– To pokazuje, że zainteresowanie giełdą oraz inwestycjami w akcje wśród drobnych inwestorów jest obecnie małe. Żeby to zmienić i przyciągnąć na giełdę nowych graczy, potrzeba więcej atrakcyjnych ofert ze strony Skarbu Państwa oraz polepszenia koniunktury na GPW – mówi Michał Kubas, dyrektor zarządzający ds. rynku wtórnego Domu Maklerskiego IDMSA.
– To było do przewidzenia. Na taki obrót spraw złożyło się kilka czynników: nie najlepsze wyniki ostatnich ofert publicznych, słabe zachowanie się notowań spółek z sektora energetycznego oraz niepewność związana z koniunkturą w polskiej gospodarce i na giełdzie – wylicza Marek Buczak z Quercus TFI. – Inwestorowi indywidualnemu trudno jest ocenić atrakcyjność takiej spółki jak ZE PAK. Sektor energetyczny jest na tyle skomplikowany, że problemy z oceną poszczególnych firm mają nawet analitycy zajmujący się tym zawodowo – dodaje.
Lepsze jeszcze przyjdzie?
– To może być dla rządu sygnał, że rynek nie jest jeszcze gotowy na prywatyzacje poprzez giełdę. Choć może bardziej znane „marki", takie jak PKO BP, rozruszają inwestorów – mówi jeden z analityków.