– W mojej ocenie nie ma fundamentalnych przesłanek do obecnych zwyżek kursu akcji Rovese – mówi Maciej Marcinowski, analityk DM BZ WBK. Nie wyklucza, że część inwestorów może kupować walory tej firmy, licząc na powtórkę scenariusza, jaki miał ostatnio miejsce w Barlinku. Wówczas główny udziałowiec ogłosił wezwanie na papiery spółki po cenie wyższej od tej, po jakiej zawierano transakcje na GPW.
Chodzi o Michała Sołowowa, który przez Barcocapital Investment Limited oferuje po 1,3 zł za każdy papier Barlinka nieznajdujący się w jego posiadaniu. W dniach poprzedzających wezwanie kosztowały one znacznie mniej. Obecnie Sołowow jest właścicielem 71,6 proc. kapitału Barlinka. Kielecki biznesmen to także dominujący udziałowiec Rovese. Ma 62,1 proc. jego papierów.
Analitycy nie wierzą w powtórkę scenariusza z Barlinka. – Nie przeceniałbym jednak takiej możliwości. Wzmożone zainteresowanie Rovese może być też wynikiem zakupów realizowanych ostatnio przez członków zarządu spółki – twierdzi Marcinowski. Rovese już kilkakrotnie informowało o tego typu transakcjach. Ostatnio w środę, kiedy to członek zarządu (jego personaliów nie podano), kupił na giełdowej sesji 47 tys. akcji spółki. Za każdą z nich płacił po 2,11 zł. Akcje Rovese nabywał również we wrześniu po 1,67 zł i 1,71 zł.
W pierwszym półroczu grupa Rovese zanotowała 22,4 mln zł czystej straty. Była ona ponad czterokrotnie wyższa od poniesionej w tym samym czasie ubiegłego roku. Wyniku netto nie udało się poprawić, pomimo 16,8-proc. wzrostu przychodów (do 932,9 mln zł). Zarząd Rovese podaje, że do poniesienia straty przyczyniły się koszty finansowe, w tym zwłaszcza odsetki związane z obsługą zadłużenia z tytułu kredytów.