Dzięki temu powstało kilkadziesiąt tysięcy wysoko kwalifikowanych miejsc pracy w sektorze finansowym, co umożliwiło dynamiczny rozwój gospodarki. Ponadto powstanie rynku kapitałowego wzmocniło kulturę przedsiębiorczości wśród Polaków – a to właśnie przedsiębiorczość jest jedną z sił napędowych gospodarki. Rynek kapitałowy jest miejscem bezpośredniej alokacji kapitału, ale też – jako źródło kapitału pozabankowego – podnosi konkurencję całego sektora finansowego, obniżając koszt pozyskania kapitału z innych źródeł (w tym z banków). Dzięki łatwemu dostępowi do kapitału dynamicznie rozwijają się nie tylko największe polskie spółki, ale przede wszystkim małe i średnie firmy oraz mikroprzedsiębiorstwa.
Wszystko to udało się osiągnąć dzięki zaangażowaniu wielu ludzi podążających tropem wielkiej idei, ale – co należy podkreślić – nigdy nie byłoby możliwe bez wsparcia rządu. Przez dekady rozwój rynku kapitałowego był jednym z kluczowych elementów polityki gospodarczej. Niestety, w ostatnim czasie rynek został pozostawiony sam sobie. Na to jest jeszcze za wcześnie.
Potrzebne jest wsparcie w wymiarze krajowym, tj. konkretne rozwiązania wspierające instytucjonalną i prywatną akumulację kapitału. Warto rozwijać III filar. Trzeba usuwać inne bariery, do których należą różnego rodzaju podatki. Zamiast wprowadzania kolejnej daniny warto pomyśleć, co zrobić, aby kapitał płynął szerokim strumieniem na rynek kapitałowy, a tym samym dalej zasilał przedsiębiorczość.
Z drugiej strony polski rynek kapitałowy potrzebuje wsparcia rządowego w wymiarze międzynarodowym. Dużą część prawa tworzy się w Unii Europejskiej, w nowej pokryzysowej rzeczywistości. Mowa jest chociażby o Unii Bankowej czy też Unii Rynków Kapitałowych. Polska powinna czynnie brać udział w pracach nad tymi pomysłami – potrzebujemy w Komisji Europejskiej silnego polskiego przedstawiciela, który będzie walczył o nasz rynek. W przeciwnym razie można oczekiwać, że największe centra finansowe z zachodniej Europy będą dążyły do koncentracji kapitału (i najlepszych miejsc pracy), doprowadzając do marginalizacji pozostałych rynków, w tym Warszawy. Efekt takiego scenariusza byłby negatywny nie tylko dla spółek czerpiących z polskiego rynku kapitałowego, ale również dla całej polskiej gospodarki.