Do 25 października inwestorzy indywidualni mogą zapisywać się na akcje spółki NanoGroup posiadającej kilka projektów biotechnologicznych i medycznych we wczesnych etapach rozwoju w obszarze onkologii, transplantologii i krwiodawstwa. Zdecydowana większość zarządzających, z którymi rozmawialiśmy, z dużym sceptycyzmem podchodzi do spółki i jej wyceny.
Negatywne głosy z rynku
Cena maksymalna akcji w ofercie publicznej została ustalona na 5,5 zł. Gdyby wszystkie walory nowej emisji (8,8 mln sztuk) zostały sprzedane, to przy takiej cenie kapitalizacja firmy wyniosłaby blisko 115 mln zł. Oferowane jest też 120,9 tys. akcji serii A i 1,05 mln akcji serii C, sprzedawanych przez akcjonariuszy spółki: fundusz StartVenture@Poland i prof. Tomasza Ciacha – założyciela i członka zarządu.
– NanoGroup należy do tych spółek biotechnologicznych, które jedynie „palą gotówkę", a pierwsze potencjalne przychody mogą pojawić się najwcześniej w 2019 r. Powodzenie tego biznesu jest więc oparte w dużej mierze na sukcesie IPO i dotacjach. Jest to więc ryzykowny temat, biorąc pod uwagę, że żaden z projektów nie znajduje się jeszcze nawet w I fazie badań klinicznych – mówi jeden z zarządzających. – Wycena jest bardzo wymagająca. Wydaje mi się, że będzie mało chętnych, którzy będą chcieli kupować akcje po cenie maksymalnej. Spodziewam się, że cena emisyjna zostanie dość znacząco ścięta lub oferta zostanie przesunięta w czasie – dodaje.
– NanoGroup działa w branży biotechnologicznej, dzięki temu może pozyskiwać duże dotacje na rozwój swoich projektów. To duży plus tej firmy. Z drugiej strony rynek nie zna zarządu i nie wiadomo, jak będzie on prowadził spółkę. Jest to duża przeszkoda. Przykładowo Selvita przez wiele lat budowała swoją markę i zaufanie wśród inwestorów. NanoGroup chce wejść na rynek, pozyskać relatywnie duże pieniądze, a jeszcze nie miało okazji udowodnić, co potrafi – mówi inny zarządzający.