Nie jest tajemnicą, że pana relacje z radą nadzorczą i ministrem energii nie należą do najłatwiejszych. Były próby odwołania pana, pan mówił, że stoi na straży JSW, akcjonariuszy...
To są dla mnie priorytety, wartości pryncypialne i to się nie zmieni: dobro spółki, pracowników, akcjonariuszy, wierzycieli, klientów, społeczności lokalnej.
Oczywiście, zdarzają się różnice zdań, ale mam nadzieję, że zarząd – który jest profesjonalny – będzie dalej konstruktywnie współpracował z radą. Będąc w zarządzie, pewne rzeczy rozumiemy lepiej niż członkowie rady nadzorczej, którzy potrzebują więcej czasu, by zrozumieć pewne aspekty z innej perspektywy. To wywoływało czasem pewne nie do końca zrozumiałe reakcje rady. Będziemy konsekwentnie tłumaczyli i realizowali nasze cele strategiczne.
„Parkiet" pisał, że były na pana naciski, by spółka posiadaną gotówkę – a na koniec marca to było ponad 3 mld zł – zainwestować w różne projekty, które nie są biznesem podstawowym JSW. Myśli pan, że takie namowy nie będą ponawiane?
Nasza strategia jasno stanowi, że koncentrujemy się na węglu koksującym, na produkcji koksu, nowych węglopochodnych wyrobach, jak włókna węglowe czy wodór. Na tym się znamy. Co do gotówki, w tym roku, mam nadzieję, po zgodzie walnego zgromadzenia, będziemy mogli wypłacić dywidendę – rekomendujemy przeznaczyć na to 200 mln zł, po 1,71 zł na akcję. Po wielu latach przerwy chcemy wrócić do płacenia dywidend, chciałbym, żeby JSW regularnie dzieliła się zyskiem, tak ja firmy z naszego sektora działające na świecie. Oczywiście, działamy w mocno cyklicznej branży, nie porównujemy się do globalnych surowcowych, mocno zdywersyfikowanych gigantów, natomiast warto, byśmy, tak ja oni, cementowali długoterminowe relacje z inwestorami. Planujemy też reinwestować pieniądze w nową bazę zasobową, stąd rozmowy, które prowadzimy od roku.
Rozmawiacie o dwóch projektach Prairie Mining w Polsce – na Śląsku i Zagłębiu Lubelskim. Na jakim są etapie?