Nowy historyczny szczyt WIG we wtorek w końcu stał się faktem. W ciągu dnia wskaźnik szerokiego rynku rósł nawet o 0,9 proc., osiągając pułap 67 933 pkt. Tym samym przebił poprzedni rekord na poziomie 67 773 pkt, który pozostawał niezdobyty przez niemal 11 lat. Co prawda zakończenie notowań nie było już tak udane (ostatecznie WIG zyskał „tylko" 0,3 proc.), jednak wiele wskazuje na to, że na kolejny rekord będziemy czekać już znacznie krócej.
Za dalszymi zwyżkami na GPW przemawia m.in. analiza techniczna. Nowe maksimum to sygnał kupna i początek kolejnej fali hossy. Wiarygodność tego scenariusza wzmacnia kilka ważnych argumentów: atak nastąpił przy podwyższonym wolumenie, średnie kroczące z 50 i 200 sesji rosną, a na wskaźnikach: MACD, ADX i A/D, są aktywne wskazania kupna.
– Na razie, mając przed sobą na wykresie nowe historyczne maksima, należałoby liczyć się z kontynuacją hossy i zaatakowaniem okolic 73 tys. pkt – prognozuje Piotr Neidek, analityk techniczny w DM mBanku.
Naszemu rynkowi sprzyjają także fundamenty. Rozpędzona gospodarka w połączeniu z dobrymi nastrojami utrzymującymi się na innych rynkach może okazać się gwarantem kontynuacji hossy na GPW. – Potencjał polskiego rynku wciąż jest znaczny. W porównaniu z 2007 r., gdy WIG ustanowił pobity właśnie rekord, polska gospodarka jest - lekko licząc o 60 proc. większa. A pamiętać, że dobra koniunktura na GPW ma też przełożenie na realną gospodarkę, choć nie ta duże jak w USA. Z pewnością jedna wzrost cen akcji oznacza większą możliwości rozwoju dla polskich spółek ich większą „pewność siebie" i szersze cel strategiczne. Nie widzę więc powodów, aby – oczywiści zakładając sprzyjające nastroje na globalnych rynkach – prze końcem dekady WIG nie mógł urosnąć o kolejne 50 proc., d 100 tys. pkt – mówi Damian Rosiński, główny ekonomista DM AFS, najlepszy prognosta WIG20 w 2017 r.