Zachwyciło mnie wyrażenie „the everything boom”. Do tego stopnia, że przytoczyłem je, za „The Economist”, w audycji „Świat do odczytu”, jaką współprowadzę w jednej z telewizji, notabene posługującej się sloganem: „Giełda, firma, pieniądze”.
To pieniędzy, rzecz jasna, dotyczy ten boom na wszystko, w USA. A nawet hossa na wszystko. Przez dziesięć miesięcy roku 2023 wzrost indeksów na giełdach nowojorskich napędzany był przez spółki technologiczne, głównie tak zwaną wspaniałą siódemkę („magnificent seven”, znowu ta zgrabność języka angielskiego). Dla przypomnienia: Apple, Microsoft, Alphabet (czyli, z grubsza, Google), Amazon.com, Nvidia, Meta Platforms i Tesla. Debiutantem w tym gronie jest Nvidia, tak jak szlagierem ostatnich miesięcy jest ekspansja AI.
Ale co się wydarzyło pod koniec ubiegłego roku? Indeks S&P 500 kontynuował pochód w górę przez kolejne tygodnie. Łącznie było tych tygodni konsekwentnego wzrostu dziewięć, co stało się najdłuższym „wygrywającym pasmem” (winning streak) od 2004 r. A wzrosty rynkowej kapitalizacji objęły wszystkie istotne sektory. Od technologii, przez spółki konsumenckie, przedsiębiorstwa finansowe, energetyczne, komunikacyjne („communications” to bardzo szeroka część biznesu), po sektor ochrony zdrowia. Każdy tych obszarów ma swoje gwiazdy. Na przykład farmaceutyki to koncern Eli Lilly. Prowadzi on badania nad środkami przyspieszającymi chudnięcie (czy tak jakoś). Otóż Eli Lilly ma kapitalizację bliską 600 mld dolarów (miliardów, według europejskiej konwencji, czyli to są „nasze” miliardy, nie biliony). To więcej niż notowana, między innymi w USA, duńska firma Novo Nordisk, również od leku na chudnięcie, szaleństwo inwestycyjne ostatniego czasu (tylko niecałe… 500 mld USD).
Jak tu zatem nie uważać Ameryki za centrum kapitalizmu, skoro mimo niepokoju związanego z wyborami prezydenckimi wszystko tam rośnie, bogatsi stają się coraz bogatsi, a biedni… zapewne stają się nieco mniej biedni.
A jednak wystarczyło, że pierwsze dwie sesje giełdowe w roku 2024, 2 i 3 stycznia, zakończyły się w sumie spadkiem indeksów o około 1,5 proc., aby pojawiło się zatroskanie o to, czy koniunktura ma na pewno solidne podstawy. Bo inflacja nie wiadomo, czy będzie tak spadać jak do tej pory, bo czy Fed będzie obniżał stopy, bo wybory. Bo Apple, największa firma świata, zanotował spadek wyceny o jakieś 4 proc., a jednocześnie pojawiły się rekomendacje „sprzedaj”.