Koniec roku z bankami centralnymi

Ostatnie dwa tygodnie przed świętami były czasem banków centralnych. Decyzje podejmowały Europejski Bank Centralny dla strefy euro, Federalny Komitet Otwartego Rynku dla USA i Bank Japonii. Tydzień wcześniej zebrała się Rada Polityki Pieniężnej, oczywiście zostawiając stopy bez zmian.

Publikacja: 28.12.2023 21:00

Piotr Kuczyński, analityk, DI Xelion

Piotr Kuczyński, analityk, DI Xelion

Foto: fot. P. Guzik

Wszystkie banki centralne w jakiś sposób zaskoczyły rynki i obserwatorów. Najprostsza była polska niespodzianka – podczas konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński mówił jedynie przez 30 minut i tym razem nie było w jego słowach niczego o polityce. Najpewniej doradcy przekonali prezesa, że w sytuacji, kiedy nad jego głową zbierają się czarne chmury, to milczenie jest najlepszym zachowaniem.

Ja podtrzymuję to, co napisałem ostatnio. Polityczne wypowiedzi i działania prezesa mogą być karane (przez Trybunał Konstytucyjny). Jednak to, co w tej chwili, jak widzę, wysuwa się na plan pierwszy – czyli problem skupu obligacji – prowadzić będzie do kompromitacji oskarżających i może doprowadzić do (chwilowych) wahań na rynkach. Ale niech tym już zajmują się prawnicy.

Warto wspomnieć o „strasznej” informacji, która obiegła media – NBP odnotuje stratę 20 miliardów złotych i nic nie wpłaci do budżetu, a przecież przed wyborami meldował o niewielkim zysku. Wyjaśnienie jest proste. Rezerwy walutowe Polski to około 155 miliardów euro. We wrześniu były warte około 730 miliardów złotych (tyle, ile na początku roku), a w końcu 2023 roku tylko 670 miliardów (z powodu umocnienia się złotego). Stąd ta „strata” NBP, a tak naprawdę zarówno strata, jak i zysk, to jedynie papierowe przeliczenie.

Może jeszcze kilka słów o burzy w szklance wody, którą są wynagrodzenia prezesa NBP i zarządu banku. Są według mnie dwa pola do dyskusji w tej sprawie. Po pierwsze, sposób przyznawania wynagrodzeń, a po drugie, ich wysokość. Według mnie bezdyskusyjne jest to, że prezes i zarząd nie powinni sami sobie przyznawać premii. To powinno być dokładnie uregulowane na przykład przez ustawę o NBP.

Kwestia wysokości wynagrodzenia jest dyskusyjna. Razem z premiami, które sobie przyznał zarząd, prezes zarabiał 109 tysięcy złotych miesięcznie. Dużo, a prezes broni się między innymi tym, że jego wynagrodzenie musi być zbliżone do wynagrodzeń prezesów banków komercyjnych. Nie musi!

W USA Jerome Powell, szef Fedu, dostaje o około 50 procent mniej niż prezes NBP i jest to zapewne tysiąc razy mniej niż prezesi dużych amerykańskich banków. Jednak Christine Lagarde, prezes EBC, zarabia o 30 proc. więcej niż prezes Glapiński. Jest to mniej więcej 17 średnich wynagrodzeń w strefie euro, kiedy w przypadku prezesa NBP jest to 14 średnich wynagrodzeń w Polsce (w sektorze przedsiębiorstw). Tak więc jest tutaj pole do spokojnej dyskusji bez moralnego oburzenia.

Trzy banki, o których pisałem na początku tekstu, podjęły taką samą decyzję, jaką podjęła RPP – zostawiły stopy bez zmian (4,5 proc. w strefie euro i 5,25–5,50 proc. w USA). Zaskoczenie przyszło z innej strony – z konferencji prezesów banków. W USA Powell powiedział, że Fed dyskutował nad kalendarzem obniżek stóp. Teraz część członków FOMC oczekuje w 2024 roku trzech obniżek, a część dwóch obniżek stóp. To przeceniło dolara i pomogło akcjom. Można powiedzieć, że w „grze w cykora” między rynkami i FOMC wygrały rynki. Dość nieoczekiwanie wygrały, tak jakby Fed zaczął się bać czegoś, co może się pojawić w gospodarce w pierwszych miesiącach 2024 roku. W gospodarce USA, która na razie zachowuje się znakomicie.

Dzień później zupełnie nieoczekiwanie Lagarde powiedziała, że podczas posiedzenia Rady Prezesów nie rozmawiano o obniżkach stóp. Powiedziała to dwa razy z dużym naciskiem. Dlaczego to było zaskakujące? Otóż w gospodarce strefy euro zalęgła się stagnacja, a w największej gospodarce strefy (Niemcy) ewidentnie panuje recesja. Poza tym inflacja w strefie szybko spada – spadła z poziomu 2,9 do 2,4 proc. (HICP). Inflacja jest więc bardzo bliska celowi ECB (2 proc.).

Nic dziwnego, że rynek zakładał, iż EBC obniży w 2024 roku stopy sześć razy. Lagarde i jej koledzy podważyli tę wiarę, ale jak mi się wydaje, rynek zmusi bank do pójścia drogą pożądaną przez inwestorów. Na razie gołębi Fed i jastrzębi EBC powinny pomagać euro, a więc i złotemu. Wydaje mi się jednak, że grudniowe minima kursów EUR/PLN i USD/PLN przez pewien czas nie zostaną pobite.

Zaskoczył również Bank Japonii – też zostawił stopy bez zmian (na poziomie -0,1 proc.). Ten bank prowadzi skrajnie inną politykę monetarną niż EBC i Fed. Taka decyzja była oczekiwana, ale rynki spodziewały się też, że Kazuo Ueda, gubernator Banku Japonii, zapowie powrót do bardziej ortodoksyjnej polityki. Nic takiego nie nastąpiło, co zahamowało umacnianie się jena, ale tylko na chwilę.

Reasumując, można chyba powiedzieć, że banki centralne zaskoczyły inwestorów, ale mam przemożne wrażenie, że to było tylko chwilowe zaskoczenie. Według mnie na początku 2024 roku gołębiość Fedu zacznie zanikać i przechodzić do EBC, a Bank Japonii też w końcu zrezygnuje z ujemnych stóp procentowych. Tak czy inaczej w Eurolandzie i w USA rok 2024 będzie rokiem obniżek stóp, co powinno pomóc globalnej gospodarce.

Felietony
30 lat z WIG20
Felietony
Co czeka rynek venture capital w Polsce?
Felietony
Dwie strony medalu
Felietony
Rozważając błędy młodości. I błędy w ogóle
Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu