Nikt nie szanuje podatnika

Podatki w każdym kraju i w każdych okolicznościach budzą emocje. Chodzi przecież o pieniądze. U nas jednak zawsze, kiedy się o nich mówi, emocje są szczególnie duże, nie tylko dlatego, że i podatki są wyższe niż w wielu innych krajach. Rzecz w tym, jak wygląda polityka podatkowa państwa i w jaki sposób dotyka ona obywateli. Państwo wymaga, aby je szanować i przestrzegać prawa. Kto jednak zadba o szacunek państwa wobec podatników i o dobre prawo?

Publikacja: 23.11.2001 19:27

Nie jestem pewien, czy najlepszym sposobem na ratowanie gospodarki jest wprowadzanie nowych podatków (np. od zysków kapitałowych), ale tę sprawę pozostawiam ekspertom. Chodzi o to, że można mieć rację, a przy tym tak ją w praktyce realizować, że już przestaje być ważne, czy coś jest słuszne czy nie.

Na giełdzie o inwestorach naciąganych przez spółki realizujące publiczne oferty, a następnie zapominające o drobnych akcjonariuszach mówi się, że są Prostymi Dostarczycielami Kapitału. Z niepokojem obserwuję, że podobnie traktuje podatników minister finansów (przy aprobacie całego rządu). Nie tylko zresztą ten, który obecnie urzęduje. Podobnie postępowali jego poprzednicy, w tym znani na świecie i uchodzący za znakomitych ekonomistów. Może w tym właśnie problem. To bardzo dobrze, że za finanse odpowiadają ekonomiści, z drugiej jednak strony, jako wysocy urzędnicy państwa powinni widzieć sprawy nie tylko w kontekście ekonomicznych potrzeb, ale i prawnych możliwości.

Co kilka-kilkanaście miesięcy wybucha u nas dyskusja - co zmienić w podatkach. Spory są burzliwe i obfitują w propozycje: od podatku liniowego na niskim poziomie do wysokich, sięgających 50% dochodu stawek, od ulg prorodzinnych i innych, do całkowitej ich likwidacji. Każdy ma moc argumentów: sytuacja gospodarcza (dla jednych nigdy nie dość dobra, aby podatki obniżać, dla innych - wręcz przeciwnie), Europa (kto zna rozbudowane ustawodawstwo UE i wie, że nie wszystko, co proponuje rząd, jest niezbędne do integracji z Unią?), interes narodowy (worek argumentów bez dna). Efektem tych przepychanek są marne ustawy, od lat łatane (bo dziurawe jak ser szwajcarski), zmieniane na chybcika, nowelizowane niemal po kryjomu i fatalnie napisane.

Teraz sytuacja wygląda podobnie. Wprawdzie przed wyborami obecny minister finansów ostrzegał lojalnie, co zamierza zrobić z podatkami, ale nie powiedział jednak - jak chce to zrobić. A to ważna kwestia.

Sejm bardzo szybko uchwalił nowelizację ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Dziennikarze, analitycy i niektórzy politycy natychmiast wytknęli jej liczne wady, wskazali niejasności i luki. Ustawa trafiła do Senatu, a ten próbował ją naprędce poprawić. W środę Sejm usankcjonował jego działalność, przyjmując większość zgłoszonych poprawek.

Reklama
Reklama

Minister Marek Belka mówił bardzo krytycznie o bankach i ich antypodatkowych propozycjach. Spuśćmy zasłonę milczenia, bo nic dobrego o tym wystąpieniu powiedzieć nie można. Ciekawe jednak, jak nazwałby działalność Senatu, pospiesznie łatającego dziury w marnej ustawie, starającego się przechytrzyć banki i - co gorsza - podatników, choćby z naruszeniem fundamentalnych zasad prawa. Bankom wolno więcej (choć prawa przestrzegać muszą), bo to instytucje prywatne, mające dbać o klientów i swoich akcjonariuszy. Stanowiącemu prawo Senatowi - nie uchodzi. Efekt? Jedno wielkie zamieszanie i niepewność.

1 stycznia br. wiedziałem, jakie obowiązują rozwiązania podatkowe na cały rok i tym kierowałem się w swoich decyzjach inwestycyjnych, licząc, że do końca roku reguły się nie zmienią. Wiedziałem, że zasady mogą się zmienić w przyszłym roku, ale muszę być o tym poinformowany odpowiednio wcześniej (do końca listopada). Nie rozumiem zatem, dlaczego mam się spieszyć z zakładaniem lokaty czy zakupem jednostek funduszy, bo jeśli zrobię to po 1 grudnia, to w przyszłości zapłacę podatek od odsetek. Czy ktoś może mi wyjaśnić różnicę między lokatą założoną 30 listopada a tą z 2 grudnia? Jeśli nie jest to zmiana zasad gry w ciągu roku podatkowego, to co?Oczywiście, podatek od odsetek ma być pobierany od przyszłego roku, ale nie zmienia to faktu, że nowe regulacje już w br. przewracają moją politykę inwestycyjną do góry nogami. Senat łaskawie (w strachu przed Trybunałem Konstytucyjnym) zgodził się na vacatio legis - kilkudniowe. Brawo! Każdą instytucję prawa można ośmieszyć, tylko po co. Żeby już nikt tego prawa nie chciał przestrzegać?

Rzecz zresztą nie tylko w terminie vacatio legis. Ustawa w kształcie przyjętym przez Sejm zawiera - jak sądzę - wiele innych uchybień prawnych. Nie wydaje mi się, by poprawki Senatu dotyczące opodatkowania odsetek w przypadku wycofania części lub całości kapitału z lokat założonych przed 1 grudnia respektowały zasadę praw nabytych. Dziś podpisuję umowę z bankiem, która jest jak najbardziej zgodna z prawem, dlaczego zatem ktoś chce nakładać na mnie sankcje, jeśli zdecyduję się w przyszłości skorzystać z możliwości, jakie mi ta umowa daje? Oczywiście, prawo może się zmieniać i może ograniczyć możliwości, jakie mi zapewnia określona umowa. Tyle tylko, że ja chcę o tych ograniczeniach wiedzieć w chwili zawierania umowy!

Prezydent mógł zawetować nowelizację podatku od osób fizycznych, ale nie skorzystał ze swoich uprawnień (choć dałby taką decyzją dowód, że jest strażnikiem państwa prawa i porządku). Cała nadzieja zatem w Trybunale Konstytucyjnym, który zapewne weźmie pod uwagę nie tylko zapisy ustawy, ale i tryb jej uchwalania oraz wprowadzania w życie.

Oczywiście, uchylenie nowelizacji będzie oznaczać mniejsze wpływy do budżetu. Tę dziurę trzeba będzie zasypać inaczej. Jak? Porządnie, zgodnie z regułami sztuki, a przede wszystkim - zgodnie z prawem. Tyle mnie interesuje jako podatnika. Za resztę płacę urzędnikom, posłom, politykom, członkom RPP i Bóg wie komu jeszcze. Z podatków, oczywiście.

Felietony
Wyzwania dla rad nadzorczych
Felietony
Powitanie z Afryką
Felietony
Co dalej z globalizacją?
Felietony
Związanie informacją poufną
Felietony
Bariery identyfikacji
Felietony
Na tropach zrównoważonego rozwoju Azji
Reklama
Reklama