10 dużych baniek w rozumie

Projekt powtórnej nowelizacji tegorocznego budżetu musi skłaniać do zadumy. Patrzy sobie człowiek na wpisane tam po stronie dochodów i wydatków liczby, słucha wiceminister finansów, podającej inne, już prawdziwe, liczby i się zastanawia: czy to jest w porządku? Czy prawo może sankcjonować fikcję?

Publikacja: 07.12.2001 17:12

Projekt powtórnej nowelizacji tegorocznego budżetu musi skłaniać do zadumy. Patrzy sobie człowiek na wpisane tam po stronie dochodów i wydatków liczby, słucha wiceminister finansów, podającej inne, już prawdziwe, liczby i się zastanawia: czy to jest w porządku? Czy prawo może sankcjonować fikcję?

Po pierwszej, lipcowej nowelizacji poziom planowanych dochodów zapisano na 152,46 mld zł, a wydatków - na 181,6 mld zł. Całkiem słusznie krytykowano tę nowelizację (robił to wielokrotnie, choć ze zmiennym natężeniem, również obecny minister finansów) za ułomność. Było przecież wiadomo, że dochody na koniec roku będą o około 9 mld zł niższe. Trzeba było więc nowelizować budżet powiększając deficyt od razu o ok. 18 mld zł. I byłoby po sprawie.

Zamiast tego poprzedni minister finansów i poprzedni rząd wybrał drogę pokrętną: zapowiedziano bieżące cięcia wydatków w miarę klarowania się sytuacji po stronie dochodów. W ten sposób dopełzliśmy do wyborów, zmiany rządu, zmiany ministra finansów i uruchomienia wreszcie (dopiero w październiku) blokady wydatków na kwotę 8,7 mld zł na podstawie rozporządzenia Rady Ministrów.

Zostawmy w ogóle na boku skuteczność takiej blokady, postawionej na kilka tygodni przed końcem roku. Moim zdaniem, deficyt ekonomiczny z tego tytułu wzrośnie w przyszłym roku o nie mniej niż 3-4 mld zł, bo podmioty sektora finansów publicznych doskonale wiedząc, że dostaną mniej pieniędzy, zaciągały zobowiązania zgodnie z własnym preliminarzem wydatków, sankcjonowanym aż do października przez obowiązujący plan finansowy.

Nie mniej ciekawe, jak się teraz okazuje, są jednak skutki wejścia na tę pokrętną ścieżkę, kiedy okazało się, że trzeba nowelizować budżet po raz drugi. Logicznie rzecz biorąc, przy obecnej nowelizacji po stronie dochodów i wydatków powinny zostać podane realne wielkości wyjściowe. A to znaczy dochody nie wyższe niż 141,5 mld zł oraz wydatki nie wyższe niż 173 mld zł. Ale konwencjonalna logika, jak zwykle w przypadku rachunkowości budżetowej, zawodzi.

Pod pretekstem, że blokada, nie będąc de facto nowelizacją, nie zmienia zapisanych w ustawie poziomów dochodów, wydatków ani deficytu, do drugiej nowelizacji wpisane zostają fikcyjne poziomy dochodów i wydatków. Jedyną wielkością prawdziwą w projekcie drugiej nowelizacji jest powiększony deficyt budżetu państwa.

Pytanie, czy to jest w porządku, wydaje się pytaniem retorycznym. Zamiast pokazać rzeczywiste wykonanie dochodów i wydatków, minister finansów pokazuje poziomy sufitowe, a blokada na kwotę ok. 10 mld złotych - jak wypada rozumieć - obowiązuje "w rozumie".

Od kogoś, kto nie szczędził słów krytyki poprzednikom za krętactwa, zaciemniające przejrzystość finansów publicznych, można by oczekiwać pójścia prostą drogą, a nie zygzakowania. Po co? Bo prawo w tej kwestii nie jest jednoznaczne?

Nie mam pojęcia, jak czuć się będą parlamentarzyści głosujący nad 185, 45 mld zł wydatków tegorocznego budżetu i - co jeszcze śmieszniejsze - 152,47 mld zł dochodów. Każdy przytomny człowiek musiałby czuć się w tej sytuacji nieswojo.

Janusz Jankowiak

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów