Kubeł zimnej wody

Jeśli ratowanie Grecji ma być jedynym kosztem zmuszenia krajów strefy euro, aby wzięły się do roboty, nie tylko w kwestii reformy finansów publicznych, to koszt ten może się okazać śmiesznie niski.

Publikacja: 15.07.2010 02:17

Pytanie tylko, czy politykom wystarczy wytrwałości i samozaparcia. Jest na to szansa, bo tempo akceptacji funduszu pomocowego strefy euro i pierwsze decyzje o reformach wskazują na wysoki poziom determinacji.

[b][link=http://blog.parkiet.com/zuber/2010/07/15/kubel-zimnej-wody/]Komentuj na blogu[/link] [/b]

Zaledwie kilkanaście godzin trwała dyskusja na temat podjęcia nadzwyczajnych działań w związku z kryzysem greckim. Przedstawiciele poszczególnych państw strefy euro musieli być nieźle przestraszeni, skoro w wyniku tej dyskusji podjęto decyzję o utworzeniu funduszu stabilizacyjnego wartego 750 mld euro. 250 miliardów ma dać, jak wiemy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, resztę mają wysupłać poszczególne kraje.

Tempo iście sprinterskie, jeśli wziąć pod uwagę, że w dzisiejszych czasach rozpatrywanie wniosku kredytowego w banku potrafi zająć kilka miesięcy. W dodatku zdecydowano o podjęciu działań na rzecz porządkowania sytuacji w finansach publicznych. Nie tylko w Grecji, ale we wszystkich państwach członkowskich, które wymagają zdecydowanych działań. A większość wymaga.

Minęło kilka tygodni i rzeczywiście coś zaczyna się dziać. Podjęto pierwsze decyzje, które mają dać oszczędności. I mówimy tu o konkretnych pieniądzach. Czyżby zatem zaczął się czas wielkich porządków? Oby. Tak czy inaczej wygląda na to, że tym razem nie skończy się tylko na zapowiedziach. Zdaje się, że większości polityków krajów strefy przed oczami stanęło widmo dramatycznej kompromitacji, jaką z pewnością byłby upadek koncepcji wspólnej waluty. Kompromitacja ta oznaczałaby, jak się wydaje, w większości wypadków koniec ich rządów. I to chyba dożywotnio.

Problem finansów publicznych nie jest jedynym, o którym się teraz zawzięcie dyskutuje. Strefa euro czy szerzej – cała Unia Europejska wciąż nie jest obszarem promującym w wystarczający sposób innowacyjność lub w ogóle przedsiębiorczość. A konkurencja Ameryki Północnej i Dalekiego Wschodu rośnie. Być może i w tym wypadku ostatnie wydarzenia przyspieszą decyzje.

Gdyby rzeczywiście tak się miało stać, jeśli efektem tego zamieszania miałoby być przyspieszenie pozytywnych zmian, to koszt, jakim to osiągnięto, nie jest wysoki. Rzeczywistym problemem strefy euro nie jest bowiem Grecja. Weźmy taki przykład: gdyby tylko trzy kraje, Niemcy, Francja i Włochy, miały swoje długi publiczne na poziomie 30 proc. PKB, to konieczność wygospodarowania pół biliona euro na pomoc krajom biedniejszym oznaczałaby w najgorszym razie wzrost tych długów o około 6 punktów procentowych w każdym państwie. Czy ktokolwiek by się tym przejął? Zobaczylibyśmy pewnie jakiś niewielki ruch na rynku eurodolara, trochę potaniałyby obligacje skarbowe.

Ale na pewno żaden rynkowy dramat by się nie wydarzył. Oczywiście, nie chcę przez to powiedzieć, że mali mogą robić, co chcą, byleby duzi kontrolowali stan swoich finansów publicznych. I w razie konieczności finansowali kraje kierowane przez nieodpowiedzialnych polityków. Każdy musi przestrzegać zasad, które w strefie euro mają obowiązywać. Ale rola największych gospodarek w stabilizacji sytuacji jest, co oczywiste, najważniejsza.

Jest w tym wszystkim jedno „ale”. Oszczędności w dobie walki ze spowolnieniem gospodarczym to nie jest to, o czym marzy spora część ekonomistów na świecie. Był to zresztą temat przewodni w czasie ostatniego spotkania krajów G20. Pytanie tylko, czy Europa ma inne wyjście? Wydaje się, że nawet USA uznały w końcu, że innego sposobu nie ma, bo przedstawiciele tego kraju zgodzili się z tezą o konieczności walki z nadmiernym zadłużeniem. Walki, którą trzeba, przynajmniej na starym kontynencie, zacząć już teraz.

Na koniec dygresja. Angela Merkel wyrasta na europejską przywódczynię. To ona nie godziła się, za co ją zresztą atakowano, na udzielenie doraźnej pomocy Grecji na przełomie lat 2009 i 2010. Ale dzięki temu, że zwlekała z decyzją, moim zdaniem absolutnie słusznie, politycy europejscy zdążyli się przestraszyć. No i zdecydowali się na drastyczne kroki. To ona, zaczyna wcielać w życie plan reform, który pozwoli zaoszczędzić Niemcom 80 mld euro w ciągu najbliższych lat.

Został już przyjęty przez niemiecki rząd i z pewnością poprawi sytuację gospodarki. Kto wie zatem, czy największym wygranym nie będą Niemcy i właśnie Angela Merkel. Pytanie tylko, czy niemieckie społeczeństwo zrozumie powagę sytuacji i odwagę pani kanclerz i czy w związku z tym Angela Merkel wygra następne wybory. Ale to już zupełnie inna kwestia.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie