Głównym czynnikiem dynamizującym naszą gospodarkę w ostatnich latach była konsumpcja. W 2010 r. spożycie indywidualne wzrosło o 3,2 proc., a w 2011 r. o 3,1 proc. Zwraca jednak uwagę systematycznie słabnące tempo jego wzrostu w ubiegłym roku. W rezultacie, o ile w IV kwartale 2010 r. spożycie to było o 4,0 proc. większe niż przed rokiem, o tyle rok później już tylko o 2 proc. Przyczyną jest stagnacja wynagrodzeń i świadczeń społecznych oraz wysokie bezrobocie. Dynamikę konsumpcji hamują też silna presja inflacyjna, ograniczone zapotrzebowanie gospodarstw domowych na kredyty oraz pogarszające się nastroje konsumentów.
W 2011 r. przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw nominalnie zwiększyło się o 5,0 proc., a przeciętna emerytura i renta pracownicza o 5,2 proc. Satysfakcję pracowników i świadczeniobiorców osłabiła jednak bardzo wysoka inflacja. Jak wiadomo, w ubiegłym roku nie tylko nie udało się utrzymać wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych na poziomie zbliżonym do celu inflacyjnego NBP, ale i średnie roczne tempo inflacji wyniosło 4,3 proc., co było najgorszym wynikiem od 1dziesięciu lat. Co prawda Ministerstwo Finansów uważa, że w 2012 r. są szanse na obniżenie stopy inflacji do 2,8 proc., lecz aktualne i przewidywane kształtowanie się cen paliw i artykułów żywnościowych na rynkach światowych, a produktów mięsnych na rynku krajowym, oraz nadal słaby złoty mogą być czynnikami zagrażającymi realizacji tych założeń.
Niepowodzeniem skończyła się też próba poprawy sytuacji na rynku pracy. Stopa rejestrowanego bezrobocia w końcu ubiegłego roku sięgnęła 12,5 proc., a więc nie tylko nie zmalała do założonej jednocyfrowej wielkości, ale była najwyższa od 2006 r. Autorzy tegorocznej ustawy budżetowej mają rację, że w bieżącym roku w najlepszym przypadku możemy liczyć na minimalne ograniczenie liczby osób poszukujących pracy i spadek stopy bezrobocia w końcu roku co najwyżej do 12,3 proc.
Systematycznie maleje zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów konsumpcyjnych. Na skutek drożejącego i trudnodostępnego kredytu zadłużenie to w końcu stycznia tego roku było realnie o 6,8 proc. mniejsze niż rok wcześniej. Przyczyną ograniczania środków przez banki dla konsumentów jest pogarszający się portfel kredytowy, w którym dynamicznie wzrasta udział kredytów zagrożonych. W końcu 2011 r. kwota kredytów konsumpcyjnych z utratą wartości osiągnęła prawie 21 mld zł i w ciągu dwóch lat wzrosła o ponad 36 proc. Kredyty te stanowią już około 18 proc. ogólnej wartości kredytów konsumpcyjnych wobec 11,3 proc. przed dwoma laty.
Pogarszają się nastroje konsumentów. Bieżące i wyprzedzające wskaźniki ufności konsumenckiej, syntetycznie opisujące tendencje w konsumpcji indywidualnej, utrzymują się na znacznie niższym poziomie niż przed rokiem.