Rosnąca liczba start-upów ułatwia dzielenie się nagraniami wideo zrobionymi za pomocą smartfonów na Facebooku i innych stronach społecznościowych. Pozwalają one też dodać do nich tekst i muzykę.
Jak pokazał Instagram, takie usługi mogą przyciągnąć miliony użytkowników, a także wielkie pieniądze funduszy venture capital, gwiazd filmowych i aniołów biznesu, takich jak Laurene Powell Jobs, wdowy po założycielu Apple'a Steve'a Jobsa. Jednak szał kupowania aplikacji służących do wymiany plików wideo może zostać osłabiony przez jeden konkretny czynnik – nie generują one przychodów, a ich model biznesowy nie jest?do końca określony. Niektóre start-upy, takie jak Viddy Inc, zaczynają pobierać dodatkowe opłaty za takie usługi, jak filtry i efekty specjalne.
– Najważniejszą kwestią w technologiach mobilnych jest to, jak na nich zarobić – stwierdził Dino Decespedes, wiceprezes Mobili Media Inc, firmy oferującej aplikacje mobilne, która zyskała trzy miliony użytkowników od września ubiegłego roku i finansowanie między innymi od aktorów, takich jak Leonardo DiCaprio i Tobey Magauite. Mobile nie jest jednak „sexy miejscem do umieszczania reklam". Mobili eksperymentuje również z innymi rozwiązaniami, takimi jak podkładanie wideo?do wątków z Disney World. Firma wciąż jednak nie ma ukształtowanego modelu biznesowego.
Szał na mobilne wideo nie ominął Doliny Krzemowej. Kiedy Google zapłacił w 2006 r. 1,65 mld USD za YouTube, fundusze venture capital zaczęły szukać podobnych firm. Wielu inwestorów sparzyło się jednak na kopiach YouTube, które szybko wypadły z rynku. Pogrążyły je takie przeszkody, jak zarabianie na amatorskich nagraniach, niepoprawne politycznie treści, kwestia praw autorskich i problemy z sieciami bezprzewodowymi, które nie były w stanie wystarczająco szybko ściągać plików.