Kamień u szyi.

Ekonomiści debatują, jak wznowić wzrost gospodarczy w strefie euro. Ten temat, między innymi, podejmowali przywódcy UE podczas ostatniego szczytu.

Aktualizacja: 19.02.2017 04:12 Publikacja: 30.06.2012 06:00

Maciej Krzak, Uczelnia Łazarskiego i CASE

Maciej Krzak, Uczelnia Łazarskiego i CASE

Foto: Archiwum

Padło wiele słów, jakże słusznych, na temat niezbędnych reform strukturalnych, edukacji, innowacji oraz inwestycji w badania. Tej mantry nie mogę już słuchać (po angielsku brzmi to dosadniej). Recepta jest jednak inna i prosta – zakończyć raz a dobrze kryzys zadłużenia publicznego. Reformy strukturalne bowiem przynoszą na ogół efekty z kilkuletnim odroczeniem, więc pomogą teraz niewiele, a na efekty lepszej edukacji trzeba poczekać nawet jedną generację.

Praktycznie jedynym obciążeniem gospodarki światowej w tej chwili jest kryzys zadłużenia w strefie euro. Stanowi on potężny szok popytowy, który uderza w gospodarkę światową poprzez pesymistyczne oczekiwania. Wszechogarniająca niepewność, co się znowu wydarzy, czy Hiszpania nie będzie musiała poprosić o pomoc jako kraj, czy kryzys nie przeniesie się na Włochy, a może dalej i czy strefa euro się nie rozpadnie, skłania do odkładania projektów inwestycyjnych. Jakże to piękna ilustracja dla wykładowcy makroekonomii, jak nastroje potrafią ważyć na aktywności gospodarczej, bo zwykle ten wpływ jest trudny do pokazania jako coś niematerialnego.

Ostatnio mieliśmy wysyp wskaźników opisujących koniunkturę, rzucę więc parę przykładów. Indeks aktywności w przemyśle w strefie euro (PMI) znalazł się w czerwcu na poziomie najniższym od 36 miesięcy. Indeks oczekiwań przedsiębiorców niemieckich ZEW obsunął się w ciągu miesiąca najszybciej od wielkiej recesji roku 2009. Recesja w strefie euro dławi popyt w Chinach i USA; tamtejszy indeks PMI od wielu miesięcy znajduje się poniżej demarkacyjnej kreski 50. W USA wzrost gospodarczy jest słaby i otwarcie mówi się, że przyczyną tego jest kryzys zadłużenia w strefie euro. Dynamika zatrudnienia spowalnia, a Fed właśnie obniżył prognozy wzrostu PKB na lata 2012–2013.

Są też skromne sygnały, że nie jest jeszcze zbyt późno, aby powstrzymać recesję ogólnoświatową. Indeks wskaźników wyprzedzających w USA, prognozujący koniunkturę za trzy–sześć miesięcy, wzrósł w maju i to nawet więcej niż się spodziewano. Podniosło się siedem z dziesięciu wskaźników, ale gros wkładu do wzrostu wskaźnika syntetycznego wniósł wzrost liczby pozwoleń na budowę domów. Ta miara, która znalazła się na najwyższym poziomie od września 2008 r. (wtedy upadł bank Lehman Brothers) sugeruje, że budownictwo mieszkaniowe w USA będzie nadal rozwijało się w najbliższym półroczu. Rusza z dna i to odbicie jest bardzie kruche. To jest ważny sygnał, że przemijają skutki kryzysu finansowego, który zaczął się przecież od załamania się cen nieruchomości i niespłacenia kredytów hipotecznych udzielanych mało wiarogodnych klientom.

Gdyby usunąć tę barierę wzrostu gospodarczego, którą jest kryzys zadłużenia w strefie euro, sytuacja byłaby chyba najkorzystniejsza od 2007 r. Przede wszystkim coraz mniej odczuwalne są skutki kryzysu finansowego; gospodarstwa domowe w USA czy innych krajach o wysokiej relacji długu do PKB obniżyły jego udział do dochodów dzięki zwiększeniu stopy oszczędzania i spłatom zadłużenia. Napięcia geopolityczne ostatnio zelżały; Iran przestał absorbować opinię publiczną, a wojna domowa w Syrii jest lokalnym konfliktem i kraj ten nie waży w bilansie podaży i popytu na ropę naftową. Żaden negatywny szok podażowy nie doskwiera obecnie gospodarce światowej; ceny surowców spadły, więc koszty produkcji nie rosną i dzięki temu osłabła też presja inflacyjna. Banki centralne mogą zatem nadal utrzymywać stopy procentowe blisko zera. Cena baryłki ropy Brent jest najniższa od końca 2010 r. To skutek recesyjnych tendencji, ale i OPEC wspiera wzrost gospodarczy, nie redukując kwot wydobycia tego surowca. Indeks surowców tygodnika „The Economist" był niżej w czerwcu o około  17 proc. w dolarach i prawie 4?proc. w euro w ujęciu rok do roku. Świat nie doświadcza na razie?klęsk żywiołowych takich jak?tsunami w Japonii w marcu 2011 r. czy powódź w Tajlandii latem ub.r.

Wyniki ostatniego szczytu nie przyniosły wielkiego przełomu, ale i tak trzeba przyjęte rozwiązania uznać za umiarkowanie pozytywne. Dotychczasowa strategia nie sprawdziła się. Grecja znajduje się w błędnym kole wyrzeczeń i deficytu. Niekeynesowskie efekty nie zadziałały ani w niej, ani Wielkiej Brytanii, ani Hiszpanii.

Strefie euro brakuje prawdziwego przywództwa na miarę USA po II wojnie światowej czy Wielkiej Brytanii przed I wojną światową. W strefie euro potrzebna jest unia transferowa (jakaś forma uznania długów za wspólne) i bankowa (wspólny nadzór bankowy, ubezpieczenia dla depozytów oraz mechanizm restrukturyzacji i likwidowania upadających banków), aby powstrzymać kryzys. Inne rozwiązania mogą kupić znowu trochę czasu. Im dłużej Niemcy będą mówiły „nein", tym bardziej prawdopodobny będzie scenariusz restrukturyzacji długów publicznych już nie tylko Grecji, ale też Hiszpanii i Włoch. Koszty ocalenia strefy euro będą więc jeszcze wyższe.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie