Popyt zagranicznych inwestorów na polskie obligacje (i akcje) w ostatnich miesiącach spowodował umocnienie naszej waluty do niewiele ponad 4 zł za euro. To oczywiście dobra informacja dla osób/firm posiadających zadłużenie walutowe (w tym kredyty we frankach szwajcarskich), ale zła dla naszej gospodarki. Tracimy konkurencyjność na rynkach międzynarodowych, importerzy stają się coraz bardziej agresywni w poszukiwaniu szans na polskim rynku.
Jednym z bezpośrednich następstw znaczącego spowolnienia w naszej gospodarce jest pogorszenie wpływów budżetowych. Szczególnie widoczne jest to w przypadku podatku VAT. Niższe wpływy oznaczają wyższy deficyt budżetowy. Ponieważ w najbliższych miesiącach sytuacja będzie się pogarszać, może zrobić się nerwowo. Co w takiej sytuacji? Politycy zaczynają szukać rozwiązania. Oczywiście, można byłoby wziąć się w końcu za reformy. No, ale nie jest to takie proste. Poza tym słupki poparcia od razu siadają. Łatwiej o inne rozwiązania. Można podnieść podatki. Na przykład stawkę VAT o kolejny punkt procentowy. Albo... zaczaić się na wielką kasę OFE. Tego akurat wyborcy nie rozumieją do końca, więc pewnie najłatwiej wybaczą. Wyłom już zrobiono w ubiegłym roku. I przeszedł dość gładko. Uchylono też drzwi na przyszłość. Bo gdy raz się coś „poprawia", to dlaczego nie można powtórnie.
Ponad tydzień temu wypuszczono próbny balon – pojawiła się plotka, że nasze środki na emerytury mają posłużyć rozruszaniu gospodarki. Oficjalnie plotkę zdementowano, ale pomysł zaczął już żyć swoim życiem. Najwięksi pesymiści już od kilku lat powtarzają, że czeka nas wariant węgierski. Czyli w skrócie nacjonalizacja OFE albo jeszcze prościej – skok na nasze pieniądze, które od kilkunastu lat oszczędzamy na emerytury. Zwolennicy takiego brutalnego rozwiązania od razu wytłumaczą, że jest ono korzystne. Dla państwa, bo poprawia wskaźniki zadłużenia, dla obywateli, bo środki wykorzystamy do rozruszania gospodarki, ba, nawet dla tych, którym się te środki zabiera, bo będą mieć pewność, że przyszła emerytura zostanie im zapłacona przez państwo.
Ta ostatnia teza jest akurat najprostsza do obalenia. We współczesnych czasach nie ma już równości pomiędzy państwem a bezpieczeństwem. Na naszych oczach państwa bankrutują. Spójrzmy na Grecję. Spójrzmy na kilka innych zamożnych państw Europy Zachodniej, które nie są obecnie w stanie pożyczać pieniędzy na normalnych warunkach rynkowych. I jak wierzyć, że te państwa będą wywiązywać się ze swoich zobowiązań emerytalnych za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, kiedy proporcje między liczbą osób pracujących a pobierającymi emerytury i inne świadczenia będą zdecydowanie gorsze niż teraz?
Brońmy NASZYCH pieniędzy zgromadzonych w OFE przed zakusami polityków!