Kryzys, stan polskich finansów publicznych, brak pomysłu na załatanie?budżetu i, a może przede wszystkim, populizm decydentów powoduje, że spółki te są łakomym kąskiem dla państwa. Wpływy z dywidend za 2011 r. mają bowiem wynieść około 8?mld zł (293 mld zł planowanych przychodów budżetu na 2012 r.). Nie jest też tajemnicą, że rząd ostrzy zęby na kontrolowane spółki również na kolejne lata, jednak mimo planowanych procentowych podwyżek wypłacanych dywidend w relacji do zysku, w 2013 r. poziom wpływów budżetowych z dywidend ma spaść do około 5?mld zł.
Pojawia się więc pewien dysonans między strategiami zarządów spółek, zwłaszcza w zakresie rozwoju i tym samym potrzebnych nakładów inwestycyjnych, a polityką ich drenowania z gotówki przez rząd w ramach łatania budżetu. Polityką skądinąd mało subtelną. Tradycją już są naciski na zarządy w celu przeforsowania większej dywidendy – w tym roku na celownik trafiły KGHM, PZU, PGE, Tauron i Enea. Z zapowiedzi ministra wynika, że to dopiero początek zaciskania pasa przez spółki, co w znacznym stopniu odbędzie się kosztem inwestycji, a należy pamiętać, że rozwój kluczowych dla państwa firm wymaga ogromnych nakładów inwestycyjnych. Zwłaszcza dla KGHM rekordowa dywidenda okazała się dużym obciążeniem i w konsekwencji spółka zmuszona była zrewidować plany inwestycyjne. Jakby tego było mało, rząd nałożył wisienkę na dywidendowy tort w postaci podatku od kopalin, który ma zagwarantować wpływy do budżetu za 2012 r. na poziomie 2,2?mld zł.
Biorąc za przykład chociażby KGHM, państwo nie dość, że kładzie rękę na gotówce z tytułu CIT, podatku od kopalin, to jeszcze na dywidendę, która dodatkowo sprytnie została okrojona dla inwestorów przez kopalinowy myk rządu.
W wywiadzie dla „Bloomberg Businessweek Polska" minister Budzanowski dziwi się, że mimo przejęcia Quadry akcje KGHM nie poszybowały ostro w górę, sugerując, że może nie była to dobra inwestycja. W tym kontekście dziwi również stwierdzenie ministra, jakoby transakcja ta była pójściem KGHM na łatwiznę, tym bardziej że jeszcze niedawno minister był jedną z osób, które przyjmowały gratulacje z powodu sfinalizowania jednej z największych transakcji w polskiej gospodarce ostatnich dwóch dekad. Zdaje się, że minister nie dostrzega, że działania rządu uświadomiły inwestorom, że większościowy właściciel jest zdecydowany wycisnąć ze spółki, ile się tylko da, w celu zwiększenia wpływów do budżetu i łatania dziury bez dna, nie zważając na długofalowe konsekwencje takich posunięć.
Transakcja kupna Quadry od początku budziła wiele kontrowersji. Sceptyczni byli głównie akcjonariusze i MS, gdyż sfinansowanie przejęcia odbyło się z kapitałów własnych spółki. Nietrudno zgadnąć, że kosztem ogromnej dywidendy, co negatywnie wpłynęło na stan polskiego budżetu, a w połączeniu z podatkiem od kopalin – na kurs akcji miedziowego giganta. Jednak transakcja ta w perspektywie długoterminowej przyniesie KGHM znaczące synergie – m.in. wzrost wydobycia miedzi, dostęp do światowych projektów wydobywczych (Sierra Gorda, Victoria), wzbogacenie portfela produktów i wzrost znaczenia spółki na świecie. Można więc z pełną stanowczością stwierdzić, że bardzo dobrze się stało, że KGHM postawił na ekspansję, zamiast wlać tak wysoki zysk do rządowej studni bez dna.