Złe są informacje makroekonomiczne – wzrost gospodarczy słabnie, analitycy jak jeden mąż korygują w dół swoje prognozy na kolejne kwartały, a jeśli jakieś prognozy są korygowane w górę, to dotyczą stopy bezrobocia. Złe są także informacje sektorowe – budownictwo, które było jednym z motorów gospodarki, wyraźnie zwalnia, a sprzedaż na rynku motoryzacyjnym dramatycznie spada. I w końcu złe są informacje na poziomie mikro – liczba bankrutujących firm rośnie, czego spektakularne przykłady znaleźć można łatwo w branży budowlanej, transportowej czy gastronomicznej. A na domiar złego jeszcze Amber Gold!

Czy naprawdę z polską gospodarką jest tak źle, że nie można powiedzieć o niej obecnie nic dobrego? Czy też może złych informacji jest tyle, bo po prostu lepiej się sprzedają, a dobre nie budzą dużego zainteresowania odbiorców? Skłonność mediów (szczególnie elektronicznych) do epatowania złymi wiadomościami to fakt bezdyskusyjny i z pewnością obecny nawał pesymizmu jest tym po części spowodowany, ale nie sposób jednocześnie nie zauważać, że bezdyskusyjne jest także pogorszenie sytuacji gospodarczej w naszym kraju.

Radziłbym jednak, abyśmy wszyscy pamiętali o tym, że w gospodarce często występuje zjawisko samospełniających się prognoz i formułując nadmiernie negatywne oceny możemy po części przyczynić się do tego, że rzeczywiście będzie gorzej. Wskaźniki gospodarcze, które wszyscy z takim zainteresowaniem analizujemy, są przecież pochodną decyzji, które gdzieś na samym dole gospodarki podejmują konkretni ludzie – konsumenci, menedżerowie, przedsiębiorcy. A decyzje te podejmują między innymi w oparciu o to, co usłyszą od analityków, przeczytają w prasie i zobaczą w telewizji. Nie zachęcam oczywiście do jakiegokolwiek fałszowania czy koloryzowania rzeczywistości przez analityków gospodarczych czy media – jeśli sytuacja jest zła, należy o tym mówić, a jeśli będzie się pogarszać – ostrzegać. Warto jednak przy tym zawsze zachowywać odpowiednie proporcje i zwracać także uwagę na zjawiska pozytywne, które w gospodarce pojawiają się przecież także w trudnych czasach.

Gdzie tego optymizmu szukać należy obecnie? Jeśli mówimy o skali makroekonomicznej, to wskazane jest odnoszenie sytuacji gospodarczej w Polsce do tego, co dzieje się w innych europejskich gospodarkach. Prawdą jest, że nasz wzrost gospodarczy w ostatnich kwartałach zwalnia, ale nawet z tym słabnącym wzrostem nadal pozostajemy jednym z liderów rozwoju w Unii Europejskiej. Warto więc podkreślić, że pogorszenie koniunktury jest obecnie widoczne w całej Unii, a Polska radzi sobie z nim jak dotąd i tak nie najgorzej, co pokazuje, że fundamenty naszej gospodarki są solidne, a przedsiębiorcy są w stanie względnie elastycznie reagować na zmiany koniunktury. W dalszej perspektywie ta elastyczność oznacza, że wychodzenie z kryzysu będzie u nas najprawdopodobniej szybsze i wyraźniejsze niż w większości rozwiniętych krajów europejskich.

W ujęciu sektorowym warto natomiast zwrócić uwagę na fakt, że okresy słabszej koniunktury zawsze stwarzają dobrą okazję do podejmowania w firmach działań restrukturyzacyjnych, w tym ograniczających koszty działalności. Z jednej strony pozwala to przedsiębiorcom przetrwać kryzys, ale z drugiej sprawia, że gdy sytuacja gospodarcza się poprawia, firmy działają efektywniej, co w wpływa na konkurencyjność całej gospodarki. Choć w krótkiej perspektywie proces ten jest często dotkliwy, szczególnie dla pracowników, to w długim okresie przynosi korzyści.