Na pierwszy ogień weźmy tempo wzrostu gospodarczego. Średnia prognoza wzrostu PKB w Polsce w 2012 roku według tak zwanego „konsensusu londyńskiego", w którym uczestniczy kilkanaście krajowych i zagranicznych ośrodków prognostycznych, wynosiła w styczniu tego roku 2,4 procent. Według GUS dokładnie takie tempo wzrostu zostało odnotowane w Polsce w pierwszych trzech kwartałach przy wyraźnej tendencji spadkowej z kwartału na kwartał, co oznacza, że wzrost w czwartym kwartale wyniesie poniżej 1,4 procent (poziom z trzeciego kwartału), a zatem w całym roku będzie wyraźnie poniżej prognozowanych w styczniu 2,4 procent.
Rozczarowująca jest także dynamika inwestycji w kończącym się roku. Według danych GUS po trzech kwartałach nakłady brutto na środki trwałe wzrosły w polskiej gospodarce o 1,3 procent (w samym trzecim kwartale spadły o 1,5 procent), co oznacza, że styczniowa prognoza konsensusowa zakładająca wzrost tego wskaźnika na poziomie 3,8 procent nie ma szans się ziścić. Wyraźnie poniżej prognoz z początku roku rośnie też spożycie indywidualne, którego wzrost po trzech kwartałach wyniósł 1,0 procent (średnia prognoz wynosiła 2,3 procent i jedynie trzy ośrodki prognozowały wzrost tego wskaźnika poniżej 2 procent).
Gorzej od oczekiwań kształtowała się także w tym roku sytuacja na rynku pracy. Prognozy formułowane na początku roku zakładały najczęściej, że stopa bezrobocia w grudniu będzie wynosić między 12,5 a 13,0 procent, tymczasem w tej chwili jest już w zasadzie pewne, że ukształtuje się ona na koniec roku na poziomie 13,3–13,4 procent. Gorsza sytuacja na rynku pracy jest oczywiście pochodną gorszej od oczekiwanej sytuacji w polskiej gospodarce, jednak należy sobie zdawać sprawę, że z uwagi na opóźnioną reakcję rynku pracy na wydarzenia w sferze realnej, w przyszłym roku na rynku pracy sytuacja będzie się jeszcze pogarszać.
Nazbyt duży optymizm prognoz publikowanych dwanaście miesięcy temu należy tłumaczyć w dużej mierze tym, że były one formułowane pod wpływem dobrych wyników polskiej gospodarki w drugiej połowie 2011 roku. Dla przypomnienia, w trzecim kwartale ubiegłego roku tempo wzrostu PKB wynosiło 4,1 procent, a w czwartym wzrosło jeszcze do 4,6 procent. Wysokie, także jak na ówczesne warunki, tempo wzrostu gospodarczego oddziaływało z pewnością pozytywnie na postrzeganie najbliższej przyszłości przez osoby tworzące prognozy. Warto zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo wpadnięcia w taką samą pułapkę obecnie, z tym, że pułapka ta może tym razem zadziałać w odwrotną stronę – słaba koniunktura gospodarcza w końcówce bieżącego roku może powodować nadmierny pesymizm prognostyków i wpływać na nadmierny pesymizm prognoz. Nasuwa się zatem wniosek, że pesymistyczne prognozy makroekonomiczne dla roku 2013 publikowane obecnie mogą być w pewnym stopniu „skażone" pesymistycznymi nastrojami analityków związanymi z obecną słabnącą wyraźnie koniunkturą gospodarczą. Rzeczywistość nadchodzącego roku może zatem się okazać lepsza, niż wynikałoby to z najnowszych prognoz gospodarczych, a gospodarka w przyszłym roku, szczególnie w drugiej połowie, może pozytywnie zaskoczyć analityków, tak jak negatywnie zaskoczyła w drugiej połowie mijającego roku.