Tymczasem biorąc pod uwagę stale pogarszające się wskaźniki rynku pracy można by wyciągnąć wniosek, że perspektywy dla wzrostu konsumpcji krajowej pozostają mizerne. Co więcej, rząd niemiecki obniżył ostatnio prognozy wzrostu gospodarczego na 2013 r., co może skłaniać do stwierdzenia, że popyt zewnętrzny pozostanie w dalszym ciągu na tyle niski, iż nie będzie w stanie pobudzić polskiej gospodarki do wzrostu. Moim zdaniem jednak, najnowsze wyniki badań koniunktury oraz wskaźniki wyprzedzające dają podstawy do optymizmu i zwiększają prawdopodobieństwo realizacji prognoz mówiących, że kolejne miesiące przyniosą poprawę sytuacji gospodarczej. Dlaczego?

Po pierwsze, jedną z przyczyn spadku tempa wzrostu gospodarczego była konieczność dostosowania poziomu zapasów do malejącego popytu. Przedsiębiorstwa zmniejszały zakupy środków produkcji, wstrzymywały produkcję i pozbywały się zapasów gotowych wyrobów. Ostatnie badania NBP dotyczące koniunktury w sektorze przedsiębiorstw pokazały znaczną poprawę oceny stanu dopasowania zapasów do potrzeb, po czterech kwartałach pogarszania się tej oceny. Problemy firm w dalszym ciągu wynikają częściej z nadmiaru zapasów niż z ich niedoborów, jednak, jak pokazuje historia, relacja taka utrzymuje się nawet w czasach ożywienia gospodarczego. Badania dotyczące oceny stanu zapasów są niewątpliwie jedną z przesłanek pozwalającą stwierdzić, że proces redukcji zapasów w przedsiębiorstwach w celu ich dostosowania do obniżonego popytu się kończy. Tym samym firmy będą musiały ponownie uruchomić wyłączoną na czas tego procesu część mocy produkcyjnych i zwiększyć poziom bieżącej produkcji, tak aby z kolei nie dopuścić do nadmiernego spadku poziomu zapasów. Wzrost produkcji będzie oznaczał natomiast konieczność większych zakupów środków do produkcji, co napędzi koniunkturę całego sektora.

Drugą z istotnych przesłanek pozwalających na optymistyczne prognozy wzrostu aktywności gospodarczej w II?połowie roku jest dostosowanie poziomu cen surowców do warunków słabszej koniunktury gospodarczej. W warunkach słabnącego popytu presja konkurencyjna staje się coraz bardziej dotkliwa dla przedsiębiorstw. Gdy środki produkcji pozostają drogie, oferowanie konkurencyjnych cen wiąże się z koniecznością obniżenia marż albo firmy muszą pogodzić się ze zmniejszeniem udziału w rynku. Spadek cen surowców, którego doświadczamy w ostatnich miesiącach, pozwala firmom na obniżenie kosztów przy zachowaniu marż oraz udziału w rynku. Ponownie powołam się na niedawno publikowany raport NBP o koniunkturze w sektorze przedsiębiorstw. W 2011 r. i niemal całym 2012 r. wzrost cen surowców i materiałów był dla firm jedną z dwóch najważniejszych barier rozwoju. Tymczasem w IV kwartale ub.r. wzrost cen surowców został sklasyfikowany w rankingu najczęściej pojawiających się problemów w firmach dopiero na szóstym miejscu.

Trzecim ważnym argumentem uzasadniającym prognozy poprawy sytuacji gospodarczej w 2013 r. są publikacje wskaźników wyprzedzających dla gospodarki niemieckiej. Bazując na doświadczeniu zawodowym uważam, że wskaźniki Ifo i ZEW bardzo dobrze oceniają, w której fazie cyklu koniunkturalnego gospodarka obecnie się znajduje. Indeksy te notują ostatnio wzrost, a szczególną uwagę zwraca wzrost komponentu oczekiwań w tych indeksach. Oznacza to, że gospodarka wychodzi z „dołka" koniunktury i wkracza w fazę ożywienia. Można więc wierzyć w to, że na poprawiających się nastrojach w niemieckim biznesie skorzystają polscy eksporterzy. Krótkookresowym wsparciem dla eksportu może być także osłabienie złotego obserwowane na początku roku, spowodowane coraz słabszymi danymi makroekonomicznymi i w związku z tym narastającymi oczekiwaniami na obniżki stóp. Trend deprecjacji złotego może się jednak odwrócić w kolejnych miesiącach, w związku z czym nie należy wiązać nadziei na  wsparcie wzrostu gospodarczego z kursem walutowym w dłuższym okresie.

Podsumowując, coraz więcej danych i badań zwiększa wiarygodność prognozy, że II?półrocze przyniesie wzrost aktywności gospodarczej. Słaba sytuacja na rynku pracy oraz wyczerpujące się oszczędności gospodarstw domowych faktycznie są powodem do obaw w kontekście perspektyw dla wzrostu konsumpcji. Należy jednak pamiętać, że proces odbudowy oszczędności już się rozpoczął, a sytuacja na rynku pracy jest pochodną tego, co dzieje się w sferze realnej gospodarki. Dlatego też ostatnio publikowane dane makroekonomiczne nie przerażają, a jedynie są elementem scenariusza, według którego w kolejnych kwartałach powinno być coraz lepiej.