Trochę to nas irytuje, ale cóż zrobić. Amerykańska gospodarka ma się zupełnie nieźle – w marcu Bill Gross, jedna z legend inwestycyjnych, podwyższył prognozę wzrostu tamtejszego PKB na ten rok do 3 proc. My o takim wyniku polskiej gospodarki możemy sobie na razie tylko pomarzyć.
Dwoma czynnikami, które warunkowały utrzymanie pozytywnych tendencji na rynkach finansowych w bieżącym roku, miały być: (a) brak negatywnych niespodzianek politycznych, (b) ożywienie w globalnej gospodarce. Jak dotychczas na obu frontach inwestorzy ponoszą porażki.
W przypadku pierwszego przed chwilą mieliśmy Cypr z zaskakującymi wypowiedziami holenderskiego ministra finansów, który z grubsza powiedział tyle, że gdy ktoś ma więcej pieniędzy w banku, to nie może już spać spokojnie. Zaskakujące stwierdzenie, na pewno niepomagające w wyjściu z kryzysu. Teraz mamy Koreę z szalonym przywódcą Północy (ostatnio zaczęliśmy się pocieszać, że może chodzi o to, aby się po prostu honorowo poddać i dać wchłonąć Południu, oby). Za chwilę możemy mieć Argentynę, gdzie kurs peso do dolara oficjalny i rynkowy rozjechały się najbardziej od lat. U nas z kolei mamy kolejną odsłonę walki o przyszłość OFE. Pod hasłem reformy politycy chcą nam zabrać realne pieniądze i zamienić je na elektroniczne zapisy w ZUS. Miało nie być negatywnych niespodzianek, a jak widać piętrzy się ich coraz więcej.
Z kolei jeśli chodzi o ożywienie w globalnej gospodarce, to również mamy do czynienia z rozczarowaniem. Wprawdzie w Stanach Zjednoczonych sytuacja nie jest zła, ale w innych regionach ciągle mamy zimę. Wskaźniki wyprzedzające znowu zawróciły w kierunku recesji, co sugeruje, że zamiast ożywienia możemy przez jakiś czas uklepywać dno w cyklu. W polskiej gospodarce sytuacja, jak za oknem. I ciągle tylko możemy mieć nadzieję, że w drugiej połowie roku będzie lepiej. Będzie?
Ale aby nie było tak jednostronnie negatywnie, to zauważyłbym też pewne pozytywne aspekty. Do Fedu i EBC przyłączył się w ostatnim tygodniu Bank Japonii, który zaczął potężny skup aktywów (dodruk pieniądza). Nowy prezes ma jasno postawione prowzrostowe cele. Ceny surowców opadły w ostatnich miesiącach, co powinno służyć globalnej gospodarce. Na naszym lokalnym podwórku – oprocentowanie depozytów spadło do 4–4,5 proc. i coraz więcej osób może zacząć?się rozglądać, co dalej robić z pieniędzmi. Ceny akcji nie są wygórowane. Wskaźnik P/E w wielu przypadkach wynosi 10–12. Nisko. Rozpoczyna się okres dywidendowy. Przydałaby się tylko korekta w Stanach, bo jakoś inwestorom nie chce się wierzyć, że nowojorska giełda może pociągnąć dalej bez przystanku.