Szczególnie powinien cieszyć postęp, który możemy zaobserwować w krajach południa Europy, ponieważ to właśnie one przeżywały największe problemy w ostatnich latach. Dobrym sygnałem dla całego regionu może być podniesienie prognoz wzrostu na 2014 rok przez Hiszpanię, co w zeszłym tygodniu ogłosił premier Mariano Rajoy. Bardzo ważnym pytaniem dla całej strefy euro, a zarazem także dla Polski, będzie to, jak na obserwowaną poprawę zareaguje Europejski Bank Centralny.
Na najbliższym posiedzeniu nie należy się spodziewać konkretnych działań, gdyż EBC już od wielu miesięcy nie podejmuje żadnych decyzji, skupiając się głównie na przekazie do uczestników rynku. Do tej pory zapowiedzi prezesa Europejskiego Banku Centralnego – Mario Draghiego – sprowadzały się do ciągłego zapewniania, że bank jest ciągle gotowy do reagowania i bacznie się przygląda sytuacji w europejskiej gospodarce. Od kilku posiedzeń na konferencjach prasowych coraz częściej pojawiały się jednak pytania o perspektywy działań EBC w kontekście napływających z gospodarek strefy euro dobrych danych. Do tej pory Mario Draghi starał się, aby jego słowa nie przyniosły zbytniego optymizmu, gdyż mogłoby to doprowadzić do umacniania się euro do dolara i w konsekwencji spowodować spadek konkurencyjności europejskich gospodarek.
Wydaje się, że obecnie jest to najbardziej problematycznym aspektem komunikacji z rynkami, gdyż z jednej strony dla banku bardzo ważna jest wiarygodność i nie może on nie dostrzegać dobrych odczytów w swoich komunikatach, z drugiej jednak bankierzy centralni zdają sobie sprawę, jak wątłe pozostają wciąż podstawy wzrostu, któremu z pewnością mogłoby zaszkodzić umacniające się euro. Poziomy kursu, które możemy obserwować w ostatnich dniach w okolicach 1,3400–1,3550, również grożą lekkim spowolnieniem w europejskich gospodarkach, a szczególnie w kluczowej z polskiej perspektywy gospodarce niemieckiej. Stąd też, powtarzające się od wielu posiedzeń, słowa o pozostawieniu stóp procentowych na obecnych lub niższych poziomach w długim okresie. Ma to na celu wywieranie na rynki ciągłej presji, ograniczającej zwyżki euro.
Sytuację europejskich eksporterów skomplikowała w ostatnim czasie niespodziewana decyzja Fed o pozostawieniu programu luzowania ilościowego w Stanach Zjednoczonych bez zmian. Pozostaje pytanie, czy na ten krok będzie próbował odpowiedzieć Europejski Bank Centralny? Można się spodziewać, że tak, gdyż w zeszłym tygodniu Mario Draghi w europarlamencie stwierdził, iż rozważana jest obecnie trzecia runda LTRO ( long term refinancing operation, ang. długoterminowa operacja refinansowania), które ze względu na ograniczenia w mandacie EBC jest w istocie europejską wersją luzowania ilościowego. Kontynuacja tego programu najbardziej potrzebna jest bankom z krajów południa Europy, a w szczególności hiszpańskim, które ciągle mają problemy z pozyskiwaniem finansowania na rynku międzybankowym i środki te są im potrzebne do prowadzenia i tak bardzo ograniczonej akcji kredytowej. Banki z północy kontynentu, które również skorzystały z obecnie trwającego programu LTRO, zwróciły już, zdecydowanie przed czasem, 330 mld euro (wg danych EBC), co stanowi jedną trzecią wszystkich pożyczonych środków.
Postępująca poprawa w europejskiej gospodarce przekłada się również na polskie odczyty ekonomiczne, które ulegają systematycznej, aczkolwiek powolnej poprawie. Jak w zeszłym tygodniu powiedział prezes NBP Marek Belka, widać coraz więcej pozytywnych sygnałów – a to trochę szybszy wzrost produkcji przemysłowej, a to szybszy wzrost sprzedaży detalicznej, a to zmniejszające się bezrobocie w sierpniu, czego nigdy nie było. Dla naszej sytuacji gospodarczej najkorzystniejsza byłaby jak najbardziej łagodna polityka monetarna, w tym nawet obniżenie stóp procentowych, jednakże takie rozwiązanie przed końcem czwartego kwartału jest mało prawdopodobne, ze względu na stanowisko Niemiec, które ciągle obawiają się inflacji. W długim terminie, EBC będzie jednak się starał dalej wspierać wzrost w Europie, co powinno korzystnie wpływać na sytuację w Polsce.