Za wcześnie, by skreślać chińską giełdę

Chińskie akcje po ostatniej korekcie mogą być całkiem ciekawą inwestycją.

Publikacja: 29.07.2015 06:00

Kamil Maliszewski, analityk, DM mBanku

Kamil Maliszewski, analityk, DM mBanku

Foto: Archiwum

Chiny zdają się obecnie w opinii wielu uczestników rynku wypełniać czarny scenariusz kreślony przez wielu ekonomistów w ostatnich latach. Załamanie, które dotknęło giełdę w Szanghaju, było jednak bardzo zaskakujące dla inwestorów. Trudno wskazać jeden czynnik, który doprowadził do zatrzymania trwającej od ponad roku hossy, która podwoiła wartość indeksu, jednak trwająca obecnie korekta przyniosła już spadek o ponad 25 proc. i wcale nie wydaje się zmierzać do końca. Dodatkowym problemem w dłuższej perspektywie mogą okazać się regulacje wprowadzone nad rynkiem kapitałowym przez chiński nadzór, które z pewnością odstraszą wielu potencjalnych inwestorów. Ale nie ma jeszcze powodów do paniki.

Indeks giełdy w Szanghaju tracił wyraźnie na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy, jednak niepokojące zjawiska pojawiły się zdecydowanie wcześniej. Obawy dotyczące sytuacji w Chinach budzi kwestia, na ile przechodzenie od gospodarki nastawionej na eksport w stronę popytu wewnętrznego i budowania zamożności klasy średniej, okaże się skuteczne i czy w ramach przebiegu tego procesu nie pojawią się żadne zakłócenia natury gospodarczej, czy też politycznej. Chiny, gdzie realny wzrost wynagrodzeń wynosił w 2013 r. powyżej 7 proc., odpowiadają za prawie połowę wzrostu płac w skali świata w ostatnich latach i w bardzo wydatny sposób udaje się im podnosić stopę życiową obywateli.

Drugą bardzo poważną kwestią, która budzi obawy inwestorów z całego świata, jest rynek nieruchomości, gdzie od wielu kwartałów widzimy wyraźne spadki cen, które mogą przerodzić się podobnie jak w przypadku rynku giełdowego w niekontrolowane załamanie. Problemem jest w tym wypadku także fakt, że inwestycje prywatne w sektorze deweloperskim będą musiały być obecnie zastępowane przez jeszcze bardziej agresywną politykę fiskalną. Głównie oczywiście w postaci inwestycji infrastrukturalnych, aby nie doprowadzić do załamania w branży budowlanej. Skala przeinwestowania w tym sektorze jest bardzo duża, gdyż mówi się obecnie o wykorzystaniu mocy produkcyjnych w skali jedynie nieznacznie powyżej 70 proc.

Podejście fundamentalne może jednak nie przynieść zamierzonych efektów w obecnej sytuacji, gdyż to, co widzimy w Chinach, w warstwie regulacyjnej odbiega od wszystkiego co znamy z rynków rozwiniętych. Programy luzowania ilościowego, które prowadziły Bank Japonii, Fed czy obecnie EBC w zdecydowanie bardziej subtelny sposób wpływały na rynek zwiększając ceny aktywów. W Chinach działania podejmowane są w zupełnie inny sposób. Celem samym w sobie chińskich decydentów wydaje się niedopuszczenie do pogłębienia spadków na giełdach, a nie dbanie o generalną kondycję gospodarki. Jest to oczywiście związane z bardzo znaczącym stopniem kredytowania pod zastaw akcji, które rozpowszechniło się zarówno wśród inwestorów indywidualnych, jak i notowanych na parkietach w Szanghaju i Shenzen spółek. Specyfiką chińską jest także fakt, że około 80 proc. akcji jest w posiadaniu inwestorów indywidualnych, a udział kapitału zagranicznego pozostaje ciągle ograniczony. Dlatego też , aby zapobiec ewentualnemu negatywnemu wpływowi na przyszłą wielkość konsumpcji, w Chinach zdecydowano się przeznaczyć według medialnych doniesień blisko 500 mld USD na ewentualne zakupy na rynku giełdowym, wprowadzono zakaz zbywania akcji przez udziałowców posiadających ponad 5 proc. kapitału spółek oraz przez tzw. insiderów. Dodatkowo w szczytowym momencie kryzysu zawieszono handel papierami około połowy spółek, a także zobowiązano przedsiębiorstwa z sektora finansowego do zwiększenia udziału akcji w kapitałach własnych.

Jak pokazała nam poniedziałkowa sesja, gdy na giełdzie w Szanghaju zobaczyliśmy największy spadek o ponad 8 proc., na razie działania chińskiego nadzoru finansowego oraz Banku Chin nie okazały się w pełni skuteczne. Próby sterowania rynkiem, które widzimy obecnie w Chinach, praktycznie wszędzie indziej na świecie mogłyby zakończyć się kompletną katastrofą. Chiny mają wiele narzędzi - chociażby po stronie polityki monetarnej, gdyż stopa depozytowa wynosi obecnie 2 proc. Także perspektywy inwestycji wydają się poprawiać wraz z powołaniem do życia Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, w którym Chiny będą głównym udziałowcem po wpłaceniu 40 mld USD kapitału. Także szerokie instrumentarium w rękach rządzących daje nadzieję na powodzenie w zapobieżeniu dalszym spadkom.

Zakład o to, że chińskiemu rządowi po raz kolejny uda się zapobiec najgorszemu, powinien być w tym wypadku niezwykle opłacalny, gdyż daje szansę na uczestnictwo w długoterminowym trendzie wzrostowym. Z tego też powodu negatywny wpływ całej sytuacji na globalne rynki okaże się jedynie przejściowy i znacznie bardziej niż załamania w Chinach, należy obawiać się tego jak zachowają się światowe giełdy wraz z podnoszeniem stóp procentowych w USA.

Felietony
Tantiemy – sztuka zarabiania na cudzej kreatywności
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Felietony
Najgorętsza dekada od wojny
Felietony
Ślimacze tempo transpozycji
Felietony
Deregulacja? To nie takie proste
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Felietony
Omnibus – zamrażanie czasu
Felietony
Fundusze mogą rozwiązać dylematy inwestorów