Under Armour Inc. (NYSE: UAA) to ambitny producent odzieży sportowej, obuwia i akcesoriów, pogrążony ostatnio w kłopotach, na ogół zawinionych. Notowania dramatycznie słabną. Kurs pędzi na południe, w niespełna rok obsunął się o ponad 50 proc. Po ogłoszeniu dramatycznego raportu za IV kwartał 2016 r. natychmiast stracił 27 proc. Analitycy zwracają uwagę, że marka nie przemówiła do młodych, nie poniosła jej wysoka fala mody, nie sprostała ostrej konkurencji znacznie większych konkurentów, jak Nike lub Adidas. Owszem, firma zyskała popularność na przedmieściach wschodniego wybrzeża, lecz już nie w bardziej zasobnych śródmieściach ani na zachodnim wybrzeżu, które jest bardziej jazzy i nadaje ton. A obligacje spółki błąkają się po rubieżach obszarów śmieciowych. Standard & Poor's ściął ich rating do najniższego poziomu inwestycyjnego, BB+ (poprzednio BBB–) z perspektywą negatywną.
Spółce szkodzi także polityka. Jej CEO Kevin Plank w wywiadzie dla CNBC wychwalał Donalda Trumpa. Wyraził opinię, że tak probiznesowy prezydent to prawdziwy „asset" dla kraju (czytelnikom „Parkietu" nie muszę objaśniać znaczenia słowa „asset"; dlaczego wszakże pozostawiam je w oryginale, okaże się niebawem). Na reakcję rynku nie trzeba było długo czekać. Sam Poser, analityk Susquehanna Financial, brokera z wysoko cenionym zapleczem badawczym, uznał komentarz prezesa za niewłaściwy, kreujący dla spółki ryzyko reputacyjne, wobec czego przy kursie około 24 USD obniżył jej cenę docelową do 14 USD i zaliczył spółkę do kategorii negatywnej (na 310 analizowanych przez Susquehannę podmiotów tylko cztery spotkał taki despekt). Jeszcze do 30 stycznia Under Armour klasyfikowana była pozytywnie, jeszcze do 15 lutego neutralnie.
Ryzyko reputacyjne zmaterializowało się natychmiast. Wypowiedź Kevina Planka ostro skrytykowały twarze sportowej mody, ikony stylu, gwiazdy – jak Dwayne „The Rock" Johnson, niegdyś zawodnik NFL, później zapaśnik, dzisiaj aktor, lub Misty Copeland, podziwiana ballerina. Komentarz najczęściej cytowany, najbardziej dotkliwy dla spółki, wygłosił Stephen Curry, osobowość NBA, zawodnik Golden Star Warriors, związany z Under Armour kontraktem do 2024 r., podobno opiewającym na 4 mln USD rocznie. Zgodził się on z Plankiem, że Trump to „asset" Stanów Zjednoczonych, aliści – pokreślił stanowczo – po obcięciu dwóch ostatnich liter (zostaje „ass", czego czytelnikom „Parkietu" objaśniać nie będę, bo się wstydzę). Ze słowa zostało półsłówko, które poszło w świat i zostało przyjęte rechotem.
Czyli: utrata reputacji spółki nie została spowodowana wyłącznie jej wynikami, chociaż inwestorzy są nimi rozczarowani, natomiast doszło do niej, gdy menedżer niepotrzebnie wdał się w politykę. Menedżerów ceni się nie za to, czy kadzą Trumpowi, czy też go nie lubią (w miejsce Trumpa można wstawić nazwisko dowolnego polityka). Są oni oceniani za efekty pracy i jej styl, za wyniki oraz ich aspekty ludzkie i środowiskowe, za etykę i elegancję w działaniu. Panuje przekonanie, że lepiej niech pilnują interesu spółki i własnego nosa, niech nie pchają się do polityki (lecz co zrobić, gdy to polityka pcha się do nich?).
Analitycy i traderzy Susquehanna Financial nie interesują się polskimi spółkami, nie szacują ich perspektyw, reputacji, a także ryzyka jej utraty. Mieliby u nas dużo do roboty. O reputacji spółek myśli się w Polsce niewiele, o reputacji kraju wprawdzie dużo, ale źle. Ktoś zawierzy kraj lub spółkę opiece boskiej, wystawiając na śmieszność i siebie samego, i nas. Brakuje tylko, by do rad nadzorczych (zapewne i do rządu) powoływano świętych. Reputacji spółek oraz rynku, na którym są one notowane, nie obroną kropidło i woda święcona ani kibice Legii albo Arki, ani Reduta Dobrego Imienia, ani finansowana z łupów zdobywanych na spółkach z udziałem Skarbu Państwa jakaś fundacja „narodowa". Tędy wiedzie droga do śmieszności, przez rynki wycenianej bardzo nisko. www.andrzejnartowski.pl