Za miesiąc wchodzą w życie regulacje, które spowodują, że właściwa identyfikacja informacji poufnej w spółce publicznej będzie jednym z najważniejszych elementów funkcjonowania emitenta papierów wartościowych. Mechanizmem, który miał spowodować, że uciążliwość ta będzie nieco łagodniejsza, jest możliwość opóźniania publikacji informacji poufnej. Niestety, im więcej na ten temat dyskutujemy, tym więcej pojawia się pytań i wątpliwości. A po ostatniej konferencji poświęconej tej tematyce kwestię tę widzę coraz bardziej zawiłą.
Głównym problemem jest niespójna narracja nowych regulacji. Z jednej strony bowiem mamy do czynienia z dość prostą w teorii i niemożliwą do bezpiecznego zastosowania w praktyce definicją informacji poufnej (czyli takiej, która wymaga natychmiastowej publikacji). Z drugiej jednak mechanizm i warunki opóźniania pozwalają myśleć, że oprócz informacji poufnej istnieje także taka „półpoufna", która podczas jej opóźnienia stopniowo nabierać będzie przymiotów cenotwórczości, aż stanie się „pełną poufną" i zostanie opublikowana.
Jeśli by iść tą pierwsza drogą, to doszlibyśmy do wniosku, że niektóre przesłanki opóźniania publikacji są bez sensu. Jedną z przesłanek opóźniania, która może wystąpić najczęściej i która była przedmiotem gruntownej analizy multikejsu podczas konferencji SEG jest prowadzenie negocjacji, jeśli „natychmiastowe ujawnienie informacji może negatywnie wpłynąć na ich wynik". Ciśnie się tu na usta pytanie, czy sam fakt prowadzenia negocjacji spełnia kryteria informacji poufnej? Bo przecież jeśli wyniku tych negocjacji nie znamy, nie znamy też parametrów przyszłej transakcji, to czy rzeczywiście inwestor, który by opierał swe decyzje na tak mglistych przesłankach, zasługiwałby na miano racjonalnego?
No to spróbujmy pójść drogą informacji „półpoufnej", która jeszcze nie jest czymś, na czym można oprzeć decyzję inwestycyjną, ale w trakcie opóźnienia będzie dojrzewać i nabierać wszelkich przymiotów cenotwórczości. Tu jednak czeka na nas rafa w postaci obowiązku zapewnienia poufności takiej opóźnionej informacji oraz obowiązek jej publikacji w przypadku podejrzenia wycieku informacji, w tym w szczególności pojawienia się na rynku plotek/pogłosek. Czyli jeśli opóźniliśmy informację w rodzaju „prowadzimy negocjacje", która nie wyczerpuje znamion informacji poufnej (bo nie wiemy jeszcze, czy i jaki wpływ to będzie miało na spółkę) i w wyniku plotek/pogłosek zmuszeni zostaniemy do jej publikacji, to narażamy się nie tylko na śmieszność, ale także na gniew nadzorcy i podejrzenia o manipulację poprzez publikację informacji.
W tym ciekawym otoczeniu regulacyjnym spółka ma trzy możliwości: publikować jak najszybciej, publikować konkrety i opóźniać publikację informacji. Każde z tych rozwiązań ma określone wady i... wady, natomiast jest raczej pozbawione zalet. Jeśli publikujemy wszystko na możliwie wczesnym etapie (typu: „prowadzimy negocjacje"), to w przypadku ich pomyślnego zakończenia powinniśmy wyjść obronną ręką, choć oczywiście zawsze może się znaleźć niezadowolony akcjonariusz argumentujący, że bez publikacji tej informacji dałoby się wynegocjować lepszy kontrakt. Natomiast w przypadku fiaska negocjacji mamy podwójny problem: niezadowolenie inwestorów i nadzorcy (podsycane niezadowoleniem inwestorów). Oczywiście nasz potencjalny kontrahent ma tego świadomość, więc będzie miał bardzo komfortową sytuację negocjacyjną.