OKIEM HISTORYKA
Krakusy wierzą, że stolicę przeniesiono (spławiono Wisłą) do Warszawy, bo lekarz kazał królowi osiąść na wsi. Lecz Warszawa, leżąca na nudnej, rozleglej, wietrznej równinie gęsto porośniętej złodziejami, wsią już nie była, od 1569 r. głównie tam odbywano sejmy. Miała bardziej centralne położenie, skoro Kraków tkwił niemal na granicy. Były też inne powody: zamek królewski na Wawelu został dotknięty pożarem, a Zygmunt III miał z Warszawy bliżej do Szwecji, którą planował przejąć. Kraków nie nadawał się na Mordor, Warszawa zaś, owszem, jak najbardziej. Kraków pozostał europejskim miastem prowincjonalnym, Warszawa stała się prowincjonalną stolicą europejską. We wstecznym lusterku może się nawet podobać. Z czasem utarło się, że Polska ma dwie stolice, administracyjną i kulturalną. Administracyjną jest Warszawa, kulturalną coraz bardziej Mława. W naszych czasach przyjęto też słuszną doktrynę Sikorowskiego: nie przenoście nam stolicy do Krakowa!
OKIEM INWESTORA
Analitycy uważali, że Batory outperformował rynek i dawali Firmie korzystny view. Jego następca, Zygmunt III (CEO w latach 1587–1632), zrazu też pobudzał rozwój, w tym budownictwa i deweloperki, występując z Agendą Warsaw City 1596 (ale WIBOR skomponowano później). Następną agendę ogłosił Igor Chalupec na rok 2010, a teraz to w ogóle nie ma żadnego pomysłu na rynek kapitałowy. Mówią jednak, że Firma, jak wtedy, jest w trwałym trendzie wzrostowym.
O silnym parciu kursu na północ świadczył imponujący sukces na walnym zgromadzeniu pod Kircholmem. Dysponując mniejszościowym jedynie pakietem, nasi zdołali brawurowo odeprzeć podjętą przez Szwedów próbę wrogiego przejęcia aktywów nadbałtyckich, m.in. Inflant. Tyle że akcjonariuszom często nie wypłacano dywidend, więc wypłacał je z własnej szkatuły ich przywódca Jan Karol Chodkiewicz. Dzisiaj spółki z udziałem Skarbu Państwa też nie chcą płacić dywidend, ale już nie mamy Chodkiewicza. Jackiewicza też na szczęście nie.