Jeśli ktoś choć trochę interesuje się rosyjskimi startupami, to bez wątpienia słyszał o podmoskiewskim Skołkowie, rosyjskiej Krzemowej Dolinie budowanej za państwowe pieniądze. Powstała na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku z inicjatywy Dmitrija Miedwiediewa, ówczesnego prezydenta Rosji, a obecnie premiera. Na realizację projektu wydano kilka miliardów dolarów, a państwowe inwestycje w tworzenie Krzemowej Doliny skończyły się skandalem korupcyjnym, którego szacunkową wartość określano na kilkaset milionów dolarów.
Na początku dekady olbrzymie kwoty płynęły także do działających w Skołkowie firm zajmujących się m.in. nanotechnologią, inżynierią genetyczną, dronami, laserami, elektroniką czy nowoczesnymi technologiami nuklearnymi. Wiele z powstających w rosyjskiej Dolinie Krzemowej rozwiązań i technologii ma podwójne cywilno-wojskowe zastosowanie. Skołkowo w początkowym okresie działalności, który zbiega się z rosyjskim boomem inwestycji w startupy, przyciągnęło także wielkie firmy zza Atlantyku, takie jak Microsoft, Cisco czy Intel.
Boom widać w danych zgromadzonych przez firmę doradczą EY. W 2010 r. w 81 transakcjach w rosyjskie startupy fundusze VC – w tym rosyjskie państwowe – zainwestowały 153 mln dolarów. W następnym roku liczba transakcji wzrosła do 199, a ich łączna wartość do 764 mln dolarów. W 2012 r. było to już 267 transakcji i 1 mld 213 mln dolarów inwestycji. Rok później zapał do inwestowania osłabł. Wartość inwestycji – według raportu „Russian Venture Capital Market Overview 2014" sporządzonego przez firmę RMG Partners – spadła do 419 mln dolarów.
Gdy kończył się 2013 r. liczono, że to tylko przejściowe kłopoty. Że to taka wynikająca z dłuższego niż na Zachodzie procesu podejmowania decyzji inwestycyjnych chwila oddechu po szybkim wzroście. Kolejne lata nie były jednak lepsze. W 2015 r. wartość inwestycji VC w rosyjskie startupy spadła do 372 mln dolarów, zaś w ub.r. wyniosła jedynie 231 mln dolarów.
Powodem spadku była m.in. aneksja Krymu przez Rosję i związane z tym sankcje nałożone na Kreml, co sprawiło, że zagraniczne fundusze VC mocno ograniczyły finansowanie startupów w Rosji. Z kolei prywatne rosyjskie fundusze, zamiast w Rosji, zaczęły szukać przyszłych zysków w inwestycjach w startupy działające w Izraelu, krajach bałtyckich, Europie Południowej i Azji, a także na Ukrainie i w USA. Sztandarową zagraniczną inwestycją był udział SBT Venture Capital, firmy należącej do Sbierbanku (największy bank w Rosji), w ubiegłorocznej rundzie finansowania Ubera.