Z autopsji wiem, że kandydat na członka zarządu spółki, który nie ma kompetencji do tego, by być nawet kandydatem, na szczegółowe pytania dotyczące kwalifikacji potrafi zwykle wypalić, że prosi o danie mu szansy. I że jest pracowity, zdolny do poświęceń oraz chętny podejmować wyzwania. I zawsze, gdy widzę na forum publicznym, że kandydatem do takiej pracy jest polityk, słyszę właśnie te same frazesy. Choć z jedną różnicą, że do potęgi czwartej.

Pytanie o to, czy polityk powinien zasiadać w zarządzie lub radzie nadzorczej jakiejś spółki, jest retoryczne pod warunkiem, że spółka taka nie prowadzi działalności gospodarczej nastawionej na zysk, lecz realizuje cele głównie polityczne. Sprawa jednak wygląda zupełnie inaczej, gdy spółka ma generować zyski, a jeszcze inaczej – powiedzmy „do potęgi czwartej" – gdy jest publiczna, notowana na giełdzie, a do tego notowana wysoko. Wielkie firmy strategiczne, monopoliści, liderzy kapitałowi państwowych czeboli – sytuowanie w nich polityków, zarówno w zarządach, jak i nadzorze, ludzi, którzy byli ministrami, posłami lub innymi funkcjonariuszami, musi prowadzić do jednego: realizacji polityki, a nie działania na korzyść akcjonariuszy. A czy jeśli akcjonariuszem jest państwo, to coś się zmienia? Zmienia... Do potęgi czwartej.

Każdy kolejny kandydat, pełen chęci, by dać mu szansę, bo był ministrem, posłem lub innym „funkcyjnym" z wyboru partyjnego i chciałby się sprawdzić w biznesie, pozostaje poza kontrolą tych, którzy go będą oceniać biznesowo, czyli np. drobnych akcjonariuszy lub funduszy inwestycyjnych, a będzie pod kontrolą tych, którzy dali mu poparcie polityczne. Nie zakładajmy więc, że takie spółki, kontrolowane przez polityków, w analizie fundamentalnej wypadają lepiej, a czynnik poparcia państwa wyróżnia je korzystnie wśród innych czynników oceny kondycji i wartości. Czebole też upadają, doprowadzają do kryzysów lub ewentualnie drenują kieszenie podatników poprzez taką lub inną dziurę.

Wszystkim kandydatom, pełnym chęci, by sprawdzić się w biznesie, zwłaszcza tym pracowitym, zdolnym do poświęceń i chętnym podejmować wyzwania poza polityką, szczerze gratuluję wspaniałego charakteru i apeluję: załóżcie sobie własną działalność gospodarczą i róbcie biznes za własne pieniądze, a nie za pieniądze podatników, akcjonariuszy, wyborców, czyli w każdym przypadku jakiegoś „suwerena". A gdy już wasz biznes się rozwinie, utworzycie spółkę kapitałową i wprowadzicie ja na giełdę, chętnie sam zainwestuję w akcje prawdziwie waszej spółki! Do potęgi czwartej...