O „bańce” na Nasdaq słów kilka...

Do piątkowego zamknięcia giełdy w Nowym Jorku Nasdaq osiągnął w 2017 r. imponujący wzrost o 18 proc., czyli ponad połowę więcej niż główny indeks nowojorskiej giełdy (S&P 500 jest niecałe 11 proc. na plusie).

Publikacja: 08.08.2017 06:00

Kamil Cisowski dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

Kamil Cisowski dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

Foto: Archiwum

Utrzymująca się od lat siła spółek technologicznych (pięcioletnia stopa zwrotu z Nasdaq Composite to 112 proc., podczas gdy dla S&P „zaledwie" 78 proc.) sprawia, że regularnie pojawiają się opinie na temat tego, że na naszych oczach powstała kolejna bańka technologiczna, podobna do tej z 2000 r. Ostatnia fala artykułów na ten temat pojawiła się po kilku słabszych sesjach spółek technologicznych w końcówce czerwca. Co prawda wystarczy obejrzeć wykresy indeksów za ostatnich 17 lat, by obudziła się w nas nieufność wobec tej tezy (Nasdaq Composite zarobił od szczytów z 2000 r. znacznie mniej niż S&P), ale może warto przytoczyć kilka innych liczb.

Moment napisania tekstu jest nieprzypadkowy – dwa tygodnie temu Jeff Bezos odebrał Billowi Gatesowi tytuł najbogatszego człowieka na świecie. Wprawdzie po wynikach Amazona ponownie go stracił, ale możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że odzyska go lada chwila, jest także faworytem w wyścigu do stania się pierwszym człowiekiem wycenianym na więcej niż 100 mld USD. Gdy dodamy do tego, że Mark Zuckerberg jest o krok, by z podium najbogatszych zepchnąć Warrena Buffetta, uzyskujemy idealną pożywkę dla teorii, że coś jest nie tak.

Gdy szukamy podobieństw do bańki internetowej z początku wieku, rzeczywiście jedna rzecz rzuca się w oczy – to największe technologiczne spółki na świecie ciągną Nasdaq w górę. Najsłabszy spośród osławionych FAANGs (Facebook, Apple, Amazon, Netflix, należący do Alphabet Google), Alphabet, wzrósł w tym roku o prawie 20 proc., a najlepsze Netflix i Facebook po niemal 50 proc. Analogiczny mechanizm obserwowaliśmy w 2000 r., zbliżone były nawet kapitalizacje – wówczas Microsoft był wyceniany na około 500 mld USD, dziś warte są tyle Amazon i Facebook. Zasadniczą różnicą jest natomiast wskaźnikowy poziom wycen. W momencie pęknięcia tamtej bańki (marzec 2000 r.) standardem były wyceny największych spółek na poziomie 150 razy większym niż zyski, dziś są to wyjątki. Największa spółka technologiczna świata, Apple, ma wskaźnik P/E na poziomie 18. Gdy spojrzymy na dane zagregowane, okaże się, że ówczesna mediana P/E spółek wchodzących w skład Nasdaq Composite wynosiła 79, dziś są około 70 proc. tańsze.

Oczywiście nie można udawać, że problem spółek wycenianych na horrendalne kwoty mimo miliardowych strat nie istnieje – najczęściej wymienianymi przykładami są tu Uber (poza giełdą) i Snap. Wiele osób przecierało oczy, gdy ta druga spółka była przez moment warta ponad sto razy więcej niż jej przychody, ale trudno twierdzić, że inwestorom nie pozostały ślady racjonalności – Snap stał się bardzo szybko najchętniej „shortowanym" podmiotem na giełdzie, a koszt utrzymywania na nim krótkich pozycji wzrósł do historycznych poziomów. Od debiutu stracił 45 proc., Nasdaq wzrósł w tym czasie o 8 proc.

Sektor technologiczny rządzi się swoimi prawami i pewne jest, że w jego obecnej czołówce znajdą się firmy, o których za 20 lat będzie mówiło się tylko w dowcipach i memach, jak obecnie o Yahoo! Nie zmienia to faktu, że niegdysiejszy gigant (w marcu 2000 r. ósma spółka Nasdaq warta 94 mld USD), który nie chciał zapłacić za Facebooka ułamków procentu jego obecnej wartości, a wydawał miliardy na dziesiątki nietrafionych akwizycji, potrzebował tylko jednej (Alibaba), by przez lata kontynuować swoje istnienie. Przed ostatecznym upadkiem Yahoo! wartość należącego do firmy pakietu akcji urosła do ponad 40 mld USD.

Spośród 15 spółek z Nasdaq o największej kapitalizacji w marcu 2000 r., w obecnej piętnastce znajdują się trzy wówczas największe (Microsoft, Cisco i Intel). Można się spierać o to, kogo z dzisiejszej czołówki zobaczymy w rankingu za kolejnych 17 lat (osobiście uważam, że zmiany będą znacznie mniejsze), ale z punktu widzenia polskich inwestorów jest to drugorzędny problem – zdywersyfikowany portfel spółek technologicznych może przynosić dwucyfrowe zyski jeszcze latami, zanim w ogóle zbliżylibyśmy się cenowo do poziomów z czasu bańki internetowej. Dzisiejsi liderzy są o około 80 proc. bardziej zyskowni niż wówczas, a swoje marże utrzymują na porównywalnym poziomie już od początku dekady. Co najważniejsze, firmy, które nie zarabiają i nie wiedzą, jak miałyby w przyszłości zarabiać, to obecnie wyjątki, a nie reguła.

Branża stoi oczywiście przed wieloma wyzwaniami – najważniejszym staje się pewnie problem rosnącej oligarchizacji sektora, w którym firmy podejmujące walkę z gigantami są bardzo szybko wykupywane lub niszczone. Jeżeli jednak zobaczymy za jakiś czas powtórkę z historii (walka Departamentu Sprawiedliwości z monopolistycznymi praktykami IBM i Microsoft), nic nie stoi na przeszkodzie, by dokonywały się kolejne przełomy technologiczne. Do tego czasu możemy śmiać się z pseudoinnowacji w rodzaju zmniejszenia lub zwiększenia iPhone'a o parę milimetrów, ale pamiętajmy, że one także przynoszą zyski akcjonariuszom.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie