Gdy reformowano system emerytalny w końcu lat dziewięćdziesiątych, ludzie dzielili się na dwie grupy. Tych, co zostali w ZUS, i tych, co poszli do OFE. Upraszczam, ale chodziło o to, aby starsi nie musieli ryzykować na finiszu, inwestując poprzez OFE na giełdzie, a z kolei młodszych powiązano ściślej z rynkiem kapitałowym. Powiązanie miało walor wielowątkowy i generalnie dawało szansę zarobić na starość więcej, bo w dłuższej perspektywie inwestowania. Ci zaś, co mieli wybór, ostatecznie i tak wylądowali w jednej z tych dwóch grup.
Lata mijają, szykowana jest kolejna „reforma". Z założeń wynika, że ma być lepiej, bo ci, którzy zostali w otwartych funduszach emerytalnych, mają być uwłaszczeni na złożonych w tych funduszach składkach. Podobno nawet będą mieli szansę oszczędności te wypłacić po upływie kilku lat karencji. Powstaje więc kolejna „kasta" przyszłych emerytów, którzy zostaną uprzywilejowani (albo upośledzeni, bo to się dopiero okaże) i którzy są skutkiem odsłony reformy z 2014 r., gdy po raz kolejny mogliśmy wybrać, czy wybieramy ZUS, czy jednak jeszcze OFE.
Nie sposób w tym krótkim felietonie opisać wszystkich ścieżek, jakimi przez kilkanaście ostatnich lat wędrowały lub mogły wędrować nasze oszczędności emerytalne. Nawet bardziej świadomi, korzystający dodatkowo z pracowniczych programów emerytalnych, indywidualnych kont emerytalnych czy kont zabezpieczenia emerytalnego, z niepokojem patrzą na kolejne modyfikacje drugiego i trzeciego filara. Ta państwowa, przymusowa dywersyfikacja, która oprócz tego, że zabiera przy każdej modyfikacji cząstkę naszych składek, wprowadza coraz większy galimatias. I dla większości obywateli jest kompletnie nieczytelna.
Trudno się dziwić. Przeciętnego obywatela nie interesuje, czy jego emerytura będzie wypłacana z kilku koszyków czy z jednego. Powiem więcej – jego taka sytuacja irytuje. Jeśli kiedyś zdecydował, potem zdecydował drugi raz, a za chwilę będzie musiał znów decydować, nie mając pewności, czy skutki tych decyzji będą korzystne, jego irytacja może być spora. A już skrajna, gdy skonfrontuje się z innymi i dostrzeże niesprawiedliwość.
Usiądźmy przy jednym stole i porównajmy. Kto tylko w ZUS, kto drugą nogą w OFE? Kto ma IKE? Kto IKZE? Kto ma pracowniczy program emerytalny? Kto będzie miał pracowniczy program kapitałowy? Kto z KRUS, kto górnik, kto „mundurowy" lub „sukienkowy"? Kto z działalności, kto z etatu? Kto wcześniej, kto później? Kto już wypłaca, bo może? Kto jeszcze nie może? Kto zapłacił podatek? Kto skorzystał z ulgi? Kto skorzystał i nic nie zapłaci? Kto się śmieje? Kto płacze? Kto będzie płakał...