Wystarczy zagłębić się w teksty interpretacji podatkowych, wyroków sądowych i artykułów tematycznych, by zorientować się, jak duży jest katalog problemów, z którymi spotykają się podatnicy. Kto nie ma czasu, niech przejrzy moje felietony i artykuły. Część wynagrodzenia mam dzięki słabej jakości przepisów podatkowych.
Ale nie o moje dochody chodzi, skoro dojmujące jest poczucie, że proces legislacyjny omija te tematy, które dla nas – zmuszonych stosować przepisy dotyczące opodatkowania dochodów z giełdy – są newralgiczne. Niczego specjalnie nie poprawiono od lat, a jeśli już, to w ramach czystej kosmetyki. Konsekwencje są takie, że felietony spokojnie mógłbym publikować w nieistniejącym „Tygodniku Berdyczowskim", bo opisywanie branżowych problemów podatkowych w gazecie ogólnokrajowej przypomina rzucanie grochem o ścianę.
Kolejna nowelizacja ustaw przynosi trochę zmian w opodatkowaniu dochodów kapitałowych. Nawet nie zająknę się na temat szczegółów. Właściwie większość ma dla nas wartość pakułów. Żadną – ale jakże wielką, jako uszczelniacz systemu, dla władcy – fiskusa. Tak kończy się czcza gadanina o tym, że może kiedyś jakiś podatek zniesiemy lub ulgę wprowadzimy, żeby wesprzeć rodzimy rynek kapitałowy.
Tymczasem wsparcie legislatora rośnie w innym wymiarze. Pączkuje przemysł interpretacji, szkoleń, publikacji i doradztwa – dla wielu w tym przemyśle działających „ważna gałąź innowacyjnej gospodarki". Osaczani jesteśmy taką ilością „wiedzy" podatkowej, że nie można w żaden sposób jej przetrawić. W dyskusjach merytorycznych każda teza poparta interpretacją jest konfrontowana z antytezą popartą inną interpretacją. A potem zostaje już tylko robić jak inni, czyli większość. W tych warunkach fiskus ma ułatwione zadanie – jesteśmy bardziej zajęci „trawieniem" niż czekaniem na kolejne dania z legislacyjnego menu serwowanego nam co roku.
I na koniec jeszcze jedna konstatacja. Jeśli podatnicy mają otrzymać jakąś ulgę, a systemy informatyczne państwa nie są w stanie jej obsłużyć, na ulgę trzeba czekać kilka lat. Jeśli zaś wchodzi jakiś obowiązek, na przygotowanie takiego systemu po naszej stronie dostajemy od legislatora – my, podatnicy i płatnicy – góra kilka miesięcy. I musimy liczyć wyłącznie na siebie...