Rok 1683, czyli fałszywe wybicie

Kiedy kapitał turecki podjął próbę wrogiego przejęcia Wiednia i austriackich aktywów, Sobieski podjął się roli Białego Rycerza, zawiązał joint venture z koalicją europejskich inwestorów i dokonał udanej interwencji na austriackim rynku.

Publikacja: 11.09.2017 06:00

Andrzej S. Nartowski publicysta

Andrzej S. Nartowski publicysta

Foto: Fotorzepa, Małgorzata Pstrągowska

OKIEM HISTORYKA

Całkiem jak teraz, z wszystkimi mieliśmy na pieńku. Wojny tureckie, kozackie, moskiewskie i szwedzkie, rokosz Lubomirskiego, wewnętrzne niesnaski i anarchia rujnowały Rzeczpospolitą. Kryzys miał wiele wymiarów: demograficzny, gospodarczy, monetarny, także psychologiczny. Nadzieję na dobrą zmianę rozbudziło świetne zwycięstwo hetmana Sobieskiego nad Turkami (Chocim 1673). Wprawdzie w czasie potopu stanął po stronie Szwedów, ale obrano go królem, zaś on swoje panowanie opromienił przesłynną wiktorią wiedeńską (1683). Polsce w sumie nie dało to nic, lecz gdyby bisurmanie rozpanoszyli się w sercu Europy, nasza sytuacja byłaby jeszcze gorsza. Aż dziw, że nikt nie napisał historii alternatywnej: Wiedeń pada przed nadejściem odsieczy, więc z czasem w rozbiorach weźmie udział już nie Austria, ale okupująca ją Porta. Lwów spróbuje stawiać się zaborcy, za co będzie srogo pokarany, Kraków już bez oporu zostanie poturczony...

OKIEM INWESTORA

Jeremi Wiśniowiecki był zdolnym biznesmenem, na Zadnieprzu specjalizował się w inwestycjach typu greenfield, pacyfikował drobnicę (szczególnie na walnym zgromadzeniu pod Beresteczkiem), zaś sława jego sukcesów niezasłużenie spłynęła na syna Michała Korybuta, którego obrano prezesem po rezygnacji Jana Kazimierza. Gdyby miał więcej rozumu, byłby półgłówkiem. Za jego kadencji wyhodowano głęboki kryzys przywództwa, utracono poważne aktywa na rzecz tureckiego venture capital, zobowiązano się też do wypłacania Turkom wysokiej dywidendy.

Po nim obrano Jana III Sobieskiego. Za kadencji tegoż Firma zdawała się krzepnąć, kurs ruszył w górę, ku lokalnym szczytom. Mówiono o odbiciu. Jak się zdechłego konia zrzuci z dachu wieżowca, też się odbije.

Nowy prezes był wykształcony, pracowity, obdarzony wyobraźnią i nieprzeciętnym zmysłem strategicznym. Miał wizję przyszłości Firmy, dążył do przeorientowania jej misji, pragnął pozyskać kapitał, opracował biznesplan przewidujący inwestycje w Prusach i nad Bałtykiem, lecz oczywiście nic z tego nie wyszło. W zarządzie panoszyła się ta pudernica Marysieńka, knując na korzyść francuskich inwestorów.

Kiedy kapitał turecki podjął próbę wrogiego przejęcia Wiednia i austriackich aktywów, Sobieski podjął się roli Białego Rycerza, zawiązał joint venture z koalicją europejskich inwestorów i dokonał udanej interwencji na austriackim rynku. Wygenerował tym układ fake, czyli fałszywe wybicie kursu Firmy. Albowiem inwestycja wiedeńska nie supportowała notowań, nie sprowokowała na rynkach sentymentu do Firmy. Do trwałej aprecjacji kursu nie doszło. Za to, kiedy minęła kadencja Sobieskiego, zaraz nastąpiło przebicie wsparcia. Układ fake z jego udziałem został ponownie wygenerowany w 2017 r., kiedy NBP wyemitował, na konto upragnionej przezeń inflacji, papiery z podobizną Sobieskiego po 500 zł. Nikt ich nie objął, bo też nikt nie miał tyle.

Sobieski bez powodzenia dążył do zwiększenia swojej pozycji w Firmie i uniezależnienia się od rozgadanego, skróconego, często zrywanego walnego zgromadzenia. Niestety, do reform nie doszło, ambitne plany nie zostały urzeczywistnione, narastał chaos. Na spiżowych postaciach bohaterów nie dostrzegamy skaz. A przecież Jan Sobieski był pantoflarzem, co gorsza – także chciwym skąpcem angażującym siły i środki Firmy dla nepotycznych interesów w Mołdawii. Pozostała po nim rozpowszechniona wśród prezesów moda na wznoszenie wypasionych rezydencji w Wilanowie. Jak wtedy, tak i dzisiaj środki na te fanaberie pochodzą z niekoniecznie czystych źródeł.

Po Sobieskim stanowisko powierzono obcokrajowcowi, który nie dorósł miary poprzednika. August II jednocześnie prezesował w Dreźnie, więc ugrzązł w konflikcie interesów. W Saksonii pozostał we wspomnieniach jako dobry król, u nas jako szpicyfinder, krętacz, przeniewierca, pies na kobity, hulaka i mocarz. Ale nie dajmy się zwieść: pomimo to był kiepskim menedżerem. Snuł inwestycyjne mrzonki, planował przejęcia (to Inflanty, to znowu Mołdawia), ale nie miał funduszy, a jako fantasta i kłamca notorycznie cash strapped (niewypłacalny) nie miał zdolności emisyjnej. Nawet względem obligacji śmieciowych! Nic dziwnego, że za jego kadencji Firma stała się obiektem asset stripping: buszowali po niej i wyprowadzali z niej aktywa zarówno saski prezes, jak jego rosyjski sprzymierzeniec i szwedzcy inwestorzy, którzy zajęli tu pozycję. Zaś na sukces mogący równać się z legendą wiedeńską musieliśmy czekać 237 lat.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie