Czytam przeróżne analizy. Od technicznych, poprzeplatanych plątaniną kolorowych kresek, do tych, które nie dają się ściśle zakwalifikować merytorycznie, zbudowanych głównie na gdybaniu i emocjach. W zasadzie mógłbym sobie darować większość z nich, bo przecież jest dobrze, a nawet lepiej, więc po co się zastanawiać. Idziemy na rekord. Indeksy rosną. Zagrożenia bledną.
Giełda stanowi wielowątkowe odzwierciedlenie naszej gospodarczej rzeczywistości. W założeniach. Odbija jak lustro nasze ekonomiczne oczekiwania, plany, stan obecny, a nawet przeszłość, bo czasem najzwyczajniej powtarza przeszłe scenariusze. A wszystko materializuje w bardzo łatwej do przyjęcia postaci – w pieniądzu, więc dla niektórych jest najlepszym barometrem. Gdyby udało się podłączyć każdego z nas – oczywiście w wymiarze ekonomicznym – do giełdy, wskazówka drgałaby uniwersalnie w rytm naszych masowych zakupów, kredytów, wynagrodzeń, inwestycji, przedsięwzięć. Tych udanych i nieudanych. Jednocześnie. I w rytm emocji, nastrojów, bo to również element gospodarki badany na różnych poziomach.
A co mamy w rzeczywistości? Rynek skapitalizowany wokół dwudziestu paru gigantów, którzy pozostają pod mniejszą lub większą kontrolą państwa. W tym głównie spółki, które odzwierciedlają specyficzny wycinek gospodarki – paliwa, finanse, wydobycie... To one napędzają hossę, pozostawiając daleko w tyle spółki mniejsze i średnie. Wierzymy więc w ropę, banki i węgiel? Tam plasujemy nasze marzenia o rozwoju? Tymczasem w innych segmentach marazm i zastój. Mniejsze spółki stoją w miejscu, jakby zapomniane. Chętnych na parkiet raczej nie ma, a jeśli już, to bez sukcesu. I to w czasach hossy...
Co więc nas napędza? Czy to siła gospodarki czy oczarowanie wpływami podatkowymi? Bo chyba nie powiew jakiejś nowej fali koniunktury? Tym bardziej, jeśli koniunktury na ropę lub węgiel, które zaczynają być synonimem najzwyklejszego w świecie zacofania. Może inwestorzy z zagranicy? Czy to dobrze? Właśnie niekoniecznie, bo chyba nie pokładają nadziei w zyskach z opisanych synonimów, lecz raczej krótkotrwale lokują kapitał z nadzieją na szybki zarobek.
Pozostają emocje... Nadzieje. I wiara. Największa siła napędowa hossy. I najgorsi doradcy, zwłaszcza w przededniu jej zakończenia...