Spory korporacyjne mają się coraz lepiej – jest ich coraz więcej, dotyczą coraz szerszego zakresu spraw i coraz szerszego grona podmiotów. Źle to wróży w kontekście nadmiaru aktów prawnych, psucia regulacji i majstrowania przy władzy sądowniczej.
O sporach korporacyjnych jako SEG dyskutowaliśmy od bardzo dawna, a od siedmiu lat poświęcamy temu zagadnieniu cykliczną konferencję, w ramach której zajmujemy się wyłącznie tą tematyką i jej ewolucja sama w sobie jest bardzo interesująca. Kiedyś koncentrowaliśmy się na kwestiach sporów w trójkącie walne zgromadzenie – rada nadzorcza – zarząd, niekiedy w liczbie mnogiej, bo zdarzały się dwa zgromadzenia, dwie rady nadzorcze czy dwa zarządy w tej samej spółce. Z czasem bardzo ważnym uczestnikiem tych sporów stały się sądy, przy czym bynajmniej nie w kontekście finalnych rozstrzygnięć (bo to są procesy wieloletnie), ale w formie różnego rodzaju zabezpieczeń powództwa, niekiedy tak irracjonalnych (np. zakaz podejmowania przez walne zgromadzenie uchwał bez udziału wskazanego akcjonariusza, zawieszenie prezesa, czy zakaz podejmowania uchwał przez radę nadzorczą), że uczestnikom trudno było uwierzyć, iż są to autentyczne przypadki.
Przez lata zajmowaliśmy się rolą poszczególnych organów spółki i ich wzajemnymi relacjami, bo choć pozornie kompetencje są rozdzielone, to w praktyce często mieliśmy do czynienia z mniej lub bardziej bezpośrednim wpływem np. akcjonariuszy na zarząd (próby ograniczania autonomii, czy wręcz nieuzasadnione zmiany zarządu) lub zarządu na akcjonariuszy (poprzez niedopuszczanie części z nich do udziału w zgromadzeniu). Wraz z rozwojem nowych regulacji coraz poważniejsze stawały się kwestie dostępu poszczególnych organów spółki do informacji, w tym informacji w ramach grupy kapitałowej. Zajmowaliśmy się także problemem prób dostępu do informacji przez wiodącego akcjonariusza (w tym tak ekspansywnego jak Skarb Państwa). Zagadnienia grupy kapitałowej były zresztą dyskutowane dużo szerzej – w kontekście odpowiedzialności władz w grupie kapitałowej czy też transakcji z podmiotami powiązanymi. Z czasem coraz wyraźniej eksponowane stały się zagrożenia związane z nowymi wysokościami sankcji, co może się przełożyć nie tylko na ewentualne kary nakładane przez nadzorcę, ale także na większą aktywność szantażystów, którzy – wykorzystując obawę przed gniewem nadzorcy – mogą starać się realizować swoje partykularne interesy kosztem pozostałych akcjonariuszy.
Podczas ostatniej edycji Forum Sporów Korporacyjnych dyskutowaliśmy m.in. o możliwych roszczeniach inwestorów przeciwko członkom zarządu spółki publicznej. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że do wszystkich dotychczasowych przesłanek ewentualnej odpowiedzialności (głównie skupionych wokół szeroko rozumianego działania na szkodę spółki) dochodzą nowe wątki wynikające z nowych regulacji, przewidujących nowe obowiązki i nowe sankcje. W dużym uproszczeniu możemy wskazać dwa nowe zagrożenia: pozew spółki wobec byłego zarządu i pozew akcjonariuszy wobec obecnego zarządu spółki.
Pierwsze z nich nie jest zupełnie nowe, ale nowe są okoliczności, tj. rozmiar szkody, jaki można przypisać zarządowi w związku z nowymi wysokościami sankcji. Przy czym warto przypomnieć, że twórcy nowych regulacji za punkt honoru stawiają sobie, aby sankcje z „ich" przepisów były wyższe niż w ustawach autorstwa poprzedników i aby tymi sankcjami był objęty jak najszerszy katalog ewentualnych niedociągnięć, więc problem ten będzie narastać. A jeśli była sankcja, to było naruszenie, jeśli było naruszenie, to ktoś jest winien, a tym kimś jest najczęściej zarząd (choć częściowo będzie mógł się tą winą i odpowiedzialnością dzielić z radą nadzorczą). Jeśli zatem doszło do nałożenia sankcji na spółkę, to może ona wysuwać roszczenia pod adresem byłego zarządu (proces nakładania sankcji przeciętnie trwa dłużej niż okres sprawowania funkcji w zarządzie), że nie dopilnował, że zajmował się biznesem zamiast czytania i przestrzegania regulacji etc.