Polska gospodarka rozwija się w tempie około 4 proc. Stopa bezrobocia pozostaje rekordowo niska. Deficyt budżetu będzie w tym roku zdecydowanie mniejszy od planowanego. Patrząc jedynie na wskaźniki makroekonomiczne, mogłoby się wydawać, że ze spokojem można myśleć o kolejnych latach. Czy aby na pewno?
Tak jak spokój na powierzchni oceanu nie oznacza, że podobnie jest pod jego powierzchnią, tak też w polskiej gospodarce ogólnie korzystny makroekonomiczny obraz nie powinien przesłaniać wielu istotnych napięć, jakie są dziś widoczne na poziomie mikro, szczególnie w sektorze firm.
Te napięcia wynikają przede wszystkim z nowych w polskich realiach uwarunkowań. Po raz pierwszy od początku procesu transformacji mamy do czynienia z brakami na rynku pracy. Różne badania (w tym badanie Europejskiego Banku Inwestycyjnego: „EIBIS 2016/2017 – surveying corporate investment activities, needs and financing in the EU") wskazują, że czynnik ten staje się dla wielu przedsiębiorstw barierą rozwojową. Ma on negatywny wpływ nie tylko na możliwość realizacji nadchodzących zamówień, ale także na decyzje inwestycyjne, skłania niektóre firmy do bierności, do wyczekiwania. Tak jakby obecna sytuacja miała mieć charakter przejściowy. Być może firmy te liczą, że gdy tylko koniunktura nieco się schłodzi, sytuacja powróci do normy.
To błędne przekonanie. Zmiany na rynku pracy tak naprawdę dopiero się zaczynają. O ile bowiem pomiędzy 2010 a 2017 r. liczba osób w wieku produkcyjnym spadła w Polsce o około 0,5 mln, o tyle według prognoz do 2025 r. może spaść o 2–2,5 mln! I nawet jeśli w rzeczywistości nie będzie aż tak źle, to i tak to, z czym mamy obecnie do czynienia, to jedynie swego rodzaju przygrywka do tego, co czeka nas w kolejnych latach. Napięcia, które się ujawniły, nie znikną. Wręcz przeciwnie – z dużym prawdopodobieństwem będą się intensyfikować.
Jakich postaw w takiej sytuacji należałoby oczekiwać? Aktywnych. Zacząć trzeba od diagnozy. Każda firma musi zadać sobie pytanie, co trzeba zrobić, aby w trwałych nowych uwarunkowaniach na rynku pracy jej biznes nadal był opłacalny. Nie w perspektywie tego czy przyszłego roku, ale za pięć, siedem lat. Możliwości jest sporo. W przypadku niektórych firm wystarczy pójść najprostszą, tradycyjną ścieżką i zwiększyć umaszynowienie produkcji (zautomatyzować pewne procesy, by stać się mniej zależnym od podaży pracy). W innych być może potrzebne będzie zastosowanie nowoczesnych rozwiązań IT usprawniających procesy produkcyjne. W przypadku jeszcze innych konieczna będzie zmiana modelu biznesowego – skoncentrowanie aktywności na innych niż dotychczas ogniwach łańcucha tworzenia wartości (np. budowaniu marki i sieci dystrybucji przy równoczesnym outsourcowaniu produkcji do tańszych lokalizacji). Jeszcze innym wyjściem może się okazać zmiana modelu konkurowania – odejście od konkurencji kosztowej i zbudowanie przewagi konkurencyjnej w oparciu o unikalną jakość czy właściwości produktu. Są z pewnością także inne możliwości.