Nowe obszary czekają na swych liderów

Firmy technologiczne nie raz i nie dwa przekonały się, że zignorowanie nowych obszarów może być przyczyną kłopotów.

Publikacja: 20.10.2017 05:17

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek, publicysta ekonomiczny

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Szybki rozwój nowych technologii sprawia, że ciągle powstają nowe obszary, w których – przynajmniej na razie – nie ma lidera czy też liderów, a to oznacza, że potencjalnie każdy, kto ma pomysł i pieniądze, może szukać tam przyszłych zysków.

Firmy technologiczne, w tym te produkujące sprzęt, nie raz i nie dwa przekonały się, że nic nie jest dane na zawsze oraz że zignorowanie nowych obszarów może być przyczyną kłopotów. Problemy mogą się też pojawić, gdy postawi się na złego konia. Podręcznikowym przykładem jest Nokia, która kiedyś była największym producentem telefonów komórkowych i smartfonów na świecie. Kilka lat później została zdetronizowana przez Samsunga i Apple'a, a potem pozbyła się działu produkującego komórki. O ile utrata rynku telefonów komórkowych i smartfonów ewidentnie wynikała z błędów strategicznych, o tyle sprzedaż działu można uznać za dobrą decyzję. Problemu pozbyto się za żywą gotówkę potrzebną do rozwoju firmy w obszarach, w których nadal była mocna.

Nowym obszarem dla Nokii, a także dla wszystkich producentów sprzętu do budowy sieci komórkowych, jest 5G. Dziś trudno powiedzieć, kto zgarnie największą część tortu, na który wszyscy ostrzą sobie zęby. Pierwszych silniejszych wskazówek można oczekiwać za kilka miesięcy, gdy operatorzy zaczną podpisywać z dostawcami pierwsze umowy na sieci 5G.

Rynek rozwiązań do budowy sieci mobilnych dziś w praktyce podzielony jest między cztery firmy. Dwie europejskie – Nokia i Ericsson – i dwie chińskie – Huawei i ZTE. Kiedyś istniały na nim także np. Siemens i Alcatel (obie przejęte przez Nokię), a także np. Motorola.

Przez cały czas sprzęt produkuje też koreański Samsung, ale nie odnosi większych sukcesów. Koreańczycy przegapili 3G, a w przypadku 4G początkowo postawili na złego konia, czyli nie na LTE, ale na technologię WiMax. W 5G Samsung uznawany jest za czarnego konia. Z powodzeniem testował technologię – zarówno w wersji mobilnej, jak i stacjonarnej – z operatorami w Korei (SK Telecom i KDDI), Wielkiej Brytanii (Arqiva) i USA (Charter Communications i Verizon). Testy oczywiście nie świadczą, że zostanie wybrany na dostawcę, ale pokazują, że liczy się w grze.

Także na rynku producentów procesorów wykorzystywanych czy to w urządzeniach działających w internecie rzeczy (IoT), czy to sztucznej inteligencji (AI) nie ma dziś jednoznacznego lidera, a to oznacza, że teoretycznie każdy ma szansę. Zdaniem analityków czarnym koniem AI może się okazać amerykańska Nvidia, znana dziś głównie z produkcji procesorów graficznych wykorzystywanych w komputerach.

Firma ma własne rozwiązania dotyczące AI, a wiosną tego roku stała się partnerem Toyoty, czołowego światowego koncernu samochodowego, w pracach nad autami autonomicznymi. Samochody autonomiczne to nie wszystko. Rozwiązania Nvidii znajdują zastosowanie w wirtualnej rzeczywistości, robotach czy dronach oraz wszędzie tam, gdzie potrzebne są duże moce obliczeniowe.

Opracowana przez firmę technologia CUDA (ang. Compute Unified Device Architecture) umożliwia wykorzystanie mocy obliczeniowej wielordzeniowych procesorów do przyspieszania obliczeń w takich dziedzinach, jak biologia, fizyka, kryptografia, obliczenia inżynierskie czy np. diagnostyka obrazowa w medycynie. W diagnostyce obrazowej historia Nvidii splata się z polską firma CTA.ai, która stara się spopularyzować opracowaną przez siebie metodę endoskopii kapsułkowej, czyli bardziej komfortową niż kolonoskopia metodę diagnozowania pacjenta.

Praktyczne zastosowania rozwiązań Nvidii w AI dostrzegli analitycy i inwestorzy giełdowi. Gdy w maju ujawniono informacją o współpracy z Toyotą, kurs akcji producenta procesorów najpierw ostro strzelił w górę, a potem systematycznie piął się coraz wyżej. Były oczywiście i spadki, zwłaszcza wtedy, gdy rzeczywiste kwartalne wyniki spółki z niektórych obszarów działalności okazywały się słabsze od prognoz analityków, ale nawet to na zbyt długo nie chłodziło entuzjazmu rynku stymulowanego nadziejami na sukces firmy w AI.

Akcje istniejącej od 25 lat firmy, które na początku października 2016 r. kosztowały ok. 60 dolarów, 12 miesięcy później były na giełdzie warte trzy razy więcej. Czy kurs Nvidii powiedział już ostatnie słowo? Wiele będzie zapewne zależało od ogłoszonych na początku listopada wyników spółki. Z 38 analityków, których rekomendacje dla Nvidii w końcu I dekady października uwzględniał serwis finansowy Yahoo, 22 zalecało kupowanie lub zdecydowane kupowania papierów spółki. Kolejnych 12 ma rekomendację „trzymaj".

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie