W ostatnich tygodniach złoty pozytywnie zaskakuje, wykazując ponadprzeciętną siłą względem pozostałych walut emerging markets (EM). Oderwał się in plus od wzorca wyznaczonego przez koszyk tychże walut. A od 12 października łamie nawet korelację mocny dolar–słabe EM. Taka anomalia nie będzie trwała długo. Najpóźniej w połowie listopada rodzima waluta ponownie przejdzie do defensywy.
Przyczyn dobrej postawy szukać można zarówno w uwarunkowaniach politycznych, jak i strukturalnych. Trzecie – cykliczne – nie zmieniają się i uważam, że nadal to one będą w największym stopniu kształtować postawę złotego w średnim terminie. A ponieważ od września skazują one waluty EM na przecenę, spodziewam się, że w perspektywie przełomu roku wywołają kilkuprocentowe osłabienie złotego.
Politycznie październikowa siła złotego to rezultat osłabienia wizerunku Polski jako enfant terrible Europy. Rola głównego (wraz z Węgrami) hamulcowego integracji, państwa kwestionującego unijne wartości i nieprzychylnego dyktatowi Brukseli osłabła po wyborach do Bundestagu. Zdecydował o tym dobry wynik antyimigranckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD) oraz liberałów z FDP – mniej przychylnych europejskiej otwartości niż dwa największe ugrupowania niemieckiej sceny politycznej. Ta zmiana to także pokłosie bezpardonowego rozprawienia się premiera Mariano Rajoya z próbującymi oddać głos w referendum Katalończykami. Przy porównaniu z subtelnym wynoszeniem przez polską policję protestujących pod Sejmem akcja hiszpańskich funkcjonariuszy w Barcelonie wypada raczej mało humanitarnie.
Strukturalnie polska waluta poprawia swoją pozycję systematycznie od kilku miesięcy. Gospodarka rozwija się szybciej, niż zakładano, a kondycja budżetu jest najlepsza od wielu lat. Po wrześniu w kasie państwa nadal utrzymywała się nadwyżka, co nie zdarzyło się nigdy po 1989 r. Z tego też względu przychylniejszym okiem spoglądają na Polskę agencje ratingowe (pochwały, podwyżki prognoz, perspektyw oceny kredytowej).
Można argumentować, że to wcale nie czynniki wewnętrzne zdecydowały o dobrej postawie złotego na początku IV kwartału, lecz to, że niesie go fala wzrostu apetytu na ryzyko. Zyskują także niektóre inne waluty EM. To prawda. Ale tylko częściowa. Złoty był po pierwszych dwóch tygodniach października drugą najmocniejszą walutą świata. Bardziej zyskało w tym okresie chilijskie peso, nieco mniej koreański won i południowoafrykański rand. Trzeba jednak pamiętać, że wszystkie te trzy waluty od lutego (peso), marca (rand) lub kwietnia (won) br. pozostawały w silnym trendzie spadkowym. Żadna z nich nie zniosła w tym miesiącu nawet połowy zasięgu spadków (do euro) z II i III kwartału. Tymczasem kurs EUR/PLN zbliżył się na odległość 1 proc. od wiosennych dołków.