- zdaniem aktywnego na forach internetowych czarnego charakteru (podobno były pracownik programista) zespół produkujący grę jest w rozsypce, atmosfera fatalna, a debiut to pieśń przyszłości, czyli przyszła dekada.
Co powinna zrobić spółka: komentować, działać, a może milczeć? Zdaniem Piotra Biernackiego MAR-olog, obserwujący spółkę po pięćsetnym przestudiowaniu art. 7 MAR powinien dojść do wniosku, że informacja o dacie premiery jest informacja poufną. Dlaczego? Bo „...każdy racjonalny inwestor wie, że do chwili premiery będą w spółce pojawiały się wyłącznie koszty, a od tego momentu ogromne zyski. Znając termin, mógłby wiec podejmować decyzje inwestycyjne". Panie Piotrze, nic bardziej błędnego. Data premiery gry nie jest i nie może być traktowana jako informacja poufna. Być może spełnia ona przesłankę precyzyjności, ale już cenotwórczości z pewnością nie. Teza, że od tej daty tylko ogromne zyski, jest tezą wyłącznie życzeniową. O tym, jak bolesny może być debiut, przekonał się niedawno inny polski producent gier – CI Games, gdy po wprowadzeniu nowego Snipera kurs zamiast rosnąć, zaczął gwałtownie spadać. Okazało się, że oczekiwany hitowy produkt nie został dobrze przyjęty przez rynek. Na głowy inwestorów wylano kubeł zimnej wody, co przy okazji schłodziło kursy pozostałych spółek gamingowych na GPW. Jeśli przyjmiemy, że informacja o dacie debiutu nie jest informacją poufną, to dalsze dywagacje, czy można ją potem opóźniać, bojąc się konsekwencji upublicznienia przed czasem, nie mają sensu.
Czy podawanie informacji o przewidywanych datach debiutu gier jest uzasadnione? Oczywiście, że tak, bo tego oczekuje rynek. Co prawda nie ma tego typu obowiązku, ale utarł się zwyczaj, że firmy w trybie raportu bieżącego komunikują przewidywane daty rozpoczęcia sprzedaży. I robi to większość notowanych spółek produkujących gry.
Jeśli zaś chodzi o reakcję spółki na wprowadzające w błąd komentarze albo po prostu fake newsy, to uważam, że należy stosować zasadę adekwatności. Jeśli rzeczywiście plotka rozprzestrzenia się na tyle groźnie, wzbudzając emocje wśród dziennikarzy i analityków, oraz powoduje coraz większy szum medialny, to nasza oficjalna reakcja jest niezbędna. Bez niej nie utniemy fali spekulacji i domysłów. Natomiast ciężko jest polemizować z każdą odmienną opinią czy stanowiskiem. Nie można skupiać się na walce z trollami kosztem core biznesu. W końcu i tak inwestorzy rozliczą nas z tego ostatniego, nie zostawiając suchej nitki w przypadku finansowej porażki. Na to trzeba być zawsze przygotowanym i żaden MAR ani KNF nam tutaj nie pomoże.