Giełdowy Kraków i rodzinne związki

Z „New York Timesa" odeszła Gretchen Morgenson. Przez blisko dwie dekady pisała o rynku kapitałowym. Amerykańskim, ponieważ z perspektywy Nowego Jorku niełatwo dostrzec resztę świata.

Publikacja: 25.11.2017 08:00

Andrzej S. Nartowski publicysta

Andrzej S. Nartowski publicysta

Foto: Archiwum

Prowadziła kolumnę „Fair Game". O to właśnie chodzi na rynku: by gra toczyła się fair, zgodnie z zasadami. Są nimi regulacje prawne i dobre obyczaje, często ujęte w postać dobrych praktyk. Morgenson wspierała swoim piórem obyczajowość rynku. Kolekcjonuje Nagrody Pulitzera. Wysoko ceni kartkę świąteczną sprzed lat: „Dziękuję za pisanie prawdy". Też chciałbym taką dostać...

Odeszła niedaleko, do „Wall Street Journal". Ostatnim tekstem w „NYT" oddała pożegnalną salwę ku chwale fair game. Zwróciła uwagę, że przecież następuje na rynku poprawa. Przytoczyła wspomnienie Nell Minow, autorytetu corporate governance, jak to kiedyś O.J. Simpson zasiadał w pięciu radach dyrektorów (a w Infinity Broadcasting przewodniczył komitetowi audytu), a szefem komitetu wynagrodzeń w pewnej radzie był... ojciec prezesa zarządu.

O.J. Simpson to postać szczególna, dla mnie odrażająca. Gwiazdor futbolu amerykańskiego wywinął się od zarzutów o zabójstwo byłej żony i jej znajomego, ponieważ przysięgłych dobrano pod kątem sprzyjającego mu koloru skóry. I tak później trafił do więzienia, chociaż z innego powodu. Nie ma, nie było w polskich radach nikogo, kogo można do niego przyrównać. Natomiast tatuś w radzie jest w polskich spółkach często spotykany. Podobnie jak żona prezesa (w giełdowym slangu „Madame") i jego dalsi krewni. Nie tak dawno zszedł z giełdy Farmacol, w którym radę nadzorczą na lata opanowali członkowie rodziny Olszewskich, posiadającej znaczny pakiet akcji. Nikt przeciw temu nie zaprotestował, żaden inwestor instytucjonalny... Nie ma u nas fair game.

Wyjaśniał mi pewien inwestor większościowy, że przecież on powinien mieć w radzie nadzorczej kogoś, komu ufa. Nie przyjął do wiadomości, że chodzi o to, by zaufanie mógł pokładać w radzie akcjonariat spółki, nie jej prezes, któremu rada ma patrzeć na ręce. – Ależ to moja spółka! – protestował. – Moja spółka, moje pieniądze, moja żona.

Ta ostatnia to może i owszem, lecz spółka należy do akcjonariuszy, a jej pieniądze – do niej.

Często przytacza się fundamentalny argument na rzecz prywatyzacji: dopóki znaczącym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, w spółce nie ma fair game, jest kolesiostwo, nepotyzm. To oczywista prawda, lecz w spółkach notowanych spotykamy te same zjawiska. Obsadzanie rad nadzorczych krewnymi, często pozbawionymi stosownych kwalifikacji, jest tego wymownym przykładem. Osławioną spółkę IDM nadzorowali zgodnie tatusiowie panów prezesów. Z wiadomym rezultatem. Alma w niesławie upadła, radzie nadzorczej szefowała żona prezesa. Ten nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, może czekają nas odeń kolejne niespodzianki? Integer niechlubnie spłynął z giełdy, także w tej spółce radzie przez pewien czas szefowała żona prezesa.

Kraków jest miastem nadzwyczaj rodzinnym – wspomniałem tu zaledwie trzy tutejsze spółki dotknięte plagą nepotyzmu. Nie wymieniam z nazw innych, które się jeszcze trzymają, więc życzę im najlepiej. Pomijając zasługujące na ostry wytyk zjawisko nepotyzmu, cieszą się one dobrą opinią, niektóre są poważane i uznawane za obiecujące. Ale na naszym rynku owa dobra opinia często wynika z niewiedzy, jak naprawdę spółka funkcjonuje. Gotów jestem zrozumieć, że na ślepo wnosi do spółek środki inwestor indywidualny; gorszy mnie, gdy tak czyni powiernik cudzych pieniędzy.

Morgenson przypomina, że przyszło jej komentować na bieżąco cztery wielkie kryzysy. Pierwszy to upadek funduszu hedgingowego Long-Term Capital Management (1998 r.). Drugi to pęknięcie bańki spółek internetowych (dot.com crisis, 2000 r.). Trzeci to seria upadków wielkich korporacji uprawiających fałszywą księgowość (Enron 2001 r., WorldCom 2002 r.). Czwarty, jej zdaniem najpoważniejszy, to kryzys kredytów hipotecznych (Lehman Brothers i inne, 2008 r.). W tym kontekście afera Wells Fargo zdaje się mniej godna wzmianki.

Niektóre z tych fatalnych zjawisk z czasem przyniosły pozytywne skutki, jak Sarbanes-Oxley Act – ustawa, która działa. Innym plusem jest większe zaangażowanie członków rad dyrektorów. Nierozwiązanym problemem są natomiast płace menedżerów. I bierność analityków, ślepo wierzących danym przekazywanym im przez zarządy. Czas rozejrzeć się dokoła także po polskim rynku.

WWW.ANDRZEJNARTOWSKI.PL

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie