Mówiąc o bilionie urządzeń podłączonych do internetu w 2022 r., wicepremier, minister finansów i rozwoju Mateusz Morawiecki zdrowo przesadził. Urządzeń i rzeczy podłączonych będzie znacznie mniej, ale bilion sensorów, o których w swym raporcie dotyczącym internetu rzeczy mówi Cisco, może być rzeczą realną.
Po latach euforii, jaką budziło wśród operatorów i producentów elektronicznych gadżetów przechodzenie przez konsumentów ze zwykłych telefonów na smartfony, trend zaczął się wypłaszczać. W ponad 100 krajach świata penetracja smartfonów przekracza 100 proc. Są co prawda jeszcze kraje takie jak Polska (z penetracją smartfonów na poziomie 70 proc.) i np. kraje Trzeciego Świata, gdzie jest jeszcze potencjał wzrostu, ale czas poszukać czegoś nowego. Bez tego biznes nie będzie rósł, a przecież wzrostu od producentów oczekują inwestorzy.
Sprzedaż smartfonów sięga 1,5 mld sztuk rocznie. Wedle wielu prognoz jeszcze większym rynkiem może okazać się sprzedaż czujników i urządzeń internetu rzeczy (IoT). Rynkiem wręcz niewyobrażalnie wielkim. Ewangeliści nowych technologii snują wizję świata, w którym wszystkie urządzenia – od szczoteczki do zębów i żarówki, przez lodówkę i samochody, po koparkę wydobywającą węgiel w odkrywkowej kopalni w Australii – są podłączone do internetu. A wszystkie te urządzenia mają co najmniej jeden sensor, który może być czy to czujnikiem temperatury, czy położenia, albo np. kamerą rejestrującą obraz. Patrząc w ten sposób na świat, nietrudno doliczyć się biliona sensorów zainstalowanych w kilkudziesięciu miliardach urządzeń.
Ken Hu, prezes Huawei, w listopadzie pozwolił sobie na jeszcze szersze spojrzenie na IoT, a tym samym na liczbę potrzebnych sensorów. Przedstawił wizję krów podłączonych do internetu. Na całym świecie jest ich ok. 1,5 mld. Wszystkie można obłożyć czujnikami przesyłającymi dane dotyczące m.in. ich kondycji i położenia na pastwiskach do komputerów farmerów. Według pana Hu działające w technologii NB-IoT (jedna z wymagających niewielkiego zużycia energii technologii wykorzystywanych w sieciach IoT) urządzenie do monitoringu krowy może pracować nawet pięć lat bez konieczności wymiany baterii o pojemności 5400 mAh (odpowiada to pojemności dwóch baterii iPhone'a). W tym czasie korzyści finansowe farmera ze stosowania urządzenia wyniosą – po odliczeniu kosztów zakupu urządzenia do monitorowania oraz opłaceniu miesięcznego abonamentu za przesył danych – 420 dolarów.
W modelu przygotowanym przez Huawei krowa ma 10 czujników, co oznacza, że średni miesięczny przychód operatora obsługującego sieć NB-IoT wyniesie 10 dolarów. Jeśli pomnożymy to przez liczbę krów na świecie, miesięcznie robi się z tego całkiem przyzwoita kwota. A przecież są jeszcze owce, kozy, wielbłądy czy świnie. Je też można podłączyć do internetu.