Jeśli martwimy się choć trochę o to, co dzieje się w polityce, ale z optymizmem przyglądamy się gospodarce, musimy odczuwać dyskomfort. W sposób naturalny powinien się on pojawiać, gdy rozumiemy, że nie da się oddzielić ekonomii od całej polityczno-prawnej, a w konsekwencji także społecznej, nadbudowy. I w sposób naturalny pojawi się, gdy budowana od lat gospodarka rynkowa natrafi na bariery będące przejawem chęci powrotu do choćby częściowego autorytaryzmu.
Są państwa, które procesu tego doświadczają w odwrotnym kierunku. Liberalizacja w gospodarce łączy się z liberalizacją w polityce, czego np. przykładem są Chiny. Oczywiście procesy liberalizacyjne zawsze przebiegają spokojniej, bez względu na to, czy przybierają postać rewolucji czy ewolucji, ale to głównie dlatego, że oddawanie władzy zawsze przebiega wolniej niż jej zagarnianie. Inne jest też „zagarnianie" w przypadku przechodzenia do władzy autorytarnej w czasach koniunktury gospodarczej, a inne w czasach głębokiego kryzysu ekonomicznego. Kryzysy potęgują pragnienia omnipotencji państwa w gospodarce, a taki proces służy również wdrażaniu mniej lub bardziej rozwiniętych dyktatur.
A teraz mamy właśnie koniunkturę. Baza ekonomiczna zmian pozwala opłacać pomysły pojawiające się w nadbudowie. Pod hasłem ustawicznych „reform" wprowadza się do systemu prawno-politycznego rozwiązania, które swoją wadliwość ujawnią szczególnie w okresie, gdy z powodu dekoniunktury skończą się możliwości opłacania „suwerena". Wtedy przyjdzie czas na wprowadzenie etatyzmu w gospodarce i zamknięty zostanie rozdział, w którym budowaliśmy państwo o równie demokratycznej bazie, jak i nadbudowie.
Bo czy możliwa jest zdrowa konkurencja w kraju, w którym nie ma niezależnej władzy sądowniczej? Czy możliwy jest wolny rynek w gospodarce zdominowanej przez firmy państwowe? Czy da się chronić własność prywatną, gdy znacjonalizowana ma przewagę w prawie? Czy wreszcie możliwe jest funkcjonowanie „rynku" kapitałowego pod zarządem omnipotentnego państwa?
Chyba że ktoś się jeszcze łudzi? Że możliwe jest rozwijanie tego wszystkiego, co w nazwie i swej istocie ma przymiotnik „wolny", w coraz mniej wolnym państwie...