Zbliża się koniec roku, a to powinno pomagać obozowi byków na rynkach akcji. Poza tym Senat USA przyjął swoją wersję reformy podatkowej, której uchwalenie dyskontowano już wiele razy na Wall Street. Pozostawało (w chwili pisania tego tekstu) uzgodnić jedną wersję z dwóch projektów (Izby Reprezentantów i Senatu), po czym jednolita ustawa pójdzie do podpisu prezydenta Trumpa i zostanie przyjęta przed Bożym Narodzeniem. Dużą zwyżką zareagowały na decyzje Senatu giełdy europejskie.
Okazało się jednak, że Wall Street nie zareagowała entuzjazmem. Wręcz przeciwnie, NASDAQ zakończył wtedy (4 grudnia) sesję spadkiem o 1 procent, a S&P 500, któremu pomagały zwyżki w sektorze bankowym, zredukował skalę zwyżki do zera. Nagle „przypomniano sobie", że spółkom wysokich technologii (NASDAQ) obniżka podatków niewiele pomoże, bo i tak od lat korzystają z wielu luk podatkowych i optymalizują podatki tak, żeby płacić ich jak najmniej.
Kapitały przechodziły z sektora wysokich technologii do sektora bankowego. Dlaczego? Otóż podczas przesłuchania przez Komisję Bankową Senatu USA Jerome'a Powella (w związku z nominacją na przewodniczącego Banku Rezerwy Federalnej) padły słowa, które zwróciły uwagę graczy na ten właśnie sektor. Powiedział on, że jeśli zostanie szefem Fedu, to nie będzie skłonny opowiadać się za zwiększaniem regulacji dla sektora finansowego.
Pozytywną reakcję na tę informację przyjąłem z dużym zdziwieniem. Przecież od dawna już nikt nie mówi o tym, że trzeba zacieśnić regulacje tego sektora (według mnie trzeba). Za to prezydent Donald Trump zapowiadał przed wyborami i nadal zapowiada deregulację tego sektora. Wypowiedzi Powella nie miały więc żadnego praktycznego znaczenia, a jednak zostały wykorzystane do przerzucania kapitałów do sektora bankowego.
Niewykluczone, że do przeceny NASDAQ przyczynił się Goldman Sachs, którego analitycy stwierdzili, iż wyceny aktywów z różnych półek (obligacji, akcji, surowców itp.) są najwyższe od 1900 roku (nie pomyliłem się – od 117 lat). Akcje też są już w USA bardzo drogie, ale oczywiście zawsze mogą być droższe. Nie ma takiego poziomu, do którego ludzka chciwość nie mogłaby zagnać indeksów. Powiedziałbym jednak, że gdyby nie koniec roku (zawsze bardzo sprzyjający bykom), to na Wall Street powinna się rozpocząć korekta.