Nowy rok zachęca analityków i komentatorów do stawiania prognoz. Ja tego bardzo nie lubię, bo w obecnym świecie, kiedy pewne jest tylko to, że wszystko się szybko zmienia, stawianie prognoz jest wchodzeniem na pole minowe. Prognostyk ma dobrze ponad 50 proc. (śmiem twierdzić, że w niektórych przypadkach nawet 90 proc.) prawdopodobieństwa popełnienia błędu.
Dlatego też bardzo sobie cenię to, że analitycy Deutsche Banku stworzyli listę 30 najbardziej prawdopodobnych zagrożeń dla rynków i koniunktury gospodarczej w 2018 r. Przecież, i to wcale nie żart, o wiele łatwiej i przyjemniej jest kogoś krytykować, niż samemu coś stworzyć. Krytykował tym razem nie będę, ale postaram się omówić kilka wybranych (według mnie najbardziej prawdopodobnych) zagrożeń.
Bardzo interesującym zagadnieniem zajmują się analitycy DB w punkcie 4. Chodzi o to, że w marcu 2018 r. Jerome Powell przejmie fotel szefa Fedu od Janet Yellen, obecnej szefowej. Analitycy DB zastanawiają się, czy Powell będzie ulegał wpływom politycznym, czy będzie podejmował decyzje wyłącznie w oparciu o dane makroekonomiczne. Odpowiedź jest według mnie oczywista: będzie pod wpływem obu tych czynników.
Dlaczego to jest takie ważne? Otóż dlatego, że banki centralne wchodzą w okres, który ja od wielu lat nazywam okresem, w którym staną one przed diabelską alternatywą: podnosić stopy procentowe i zahamować ożywienie gospodarcze czy ryzykować wybuchem dużej inflacji? Na razie ten scenariusz jeszcze się na widnokręgu nie pojawia, ale zakładam, że w latach 2018–2019 ta alternatywa będzie już widoczna. Dlatego też dobrze by było, żeby nowy szef Fedu był odporny na naciski polityczne.
W punkcie 10 mowa jest o tym, że groźne może być rozminięcie się wycen i fundamentów spółek na Wall Street. Przeczytałem to z uśmiechem na ustach. Wskaźnik cena do zysku za ostatnich 12 miesięcy spółek z indeksu S&P 500 jest w okolicach 25, a przewidywany za 12 miesięcy w okolicach 20 (usprawiedliwiony fundamentalnie poziom to okolice 15). Akcje są już bardzo drogie, ale nie ma takiego poziomu, do którego ludzka chciwość nie może doprowadzić indeksów. Szczególnie jeśli ta ludzka chciwość wspomagana jest przez komputery, które realizują 3/4 handlu na Wall Street. Ale faktem jest, że tak wysokie wyceny w każdej chwili mogą doprowadzić do potężnej korekty.